Są osoby, które się nie angażują. Dlaczego?
Dlaczego się angażujemy lub nie? O tym rozmawiają Karola i Nadia.
Transkrypcja podcastu zrealizowanego w ramach projektu:
Misja Partycypacja: młodzi podcasterzy obywatelscy
Odcinek 23.
Uczestnicy: Karolina Kuźniak (K), Nadia Jarzyna (N)
Karolina Kuźniak – uczennica VII LO im. Harcerzy Obrońców Katowic w Katowicach
Nadia Jarzyna – uczennice III LO im. Stefana Batorego w Chorzowie
N: Dzień dobry, szukamy kogoś do poprowadzenia akademii z okazji Dnia Nauczyciela, jest ktoś chętny? Cisza…
K: Cześć tu Karola.
N: A tutaj Nadia. Dzisiaj chciałybyśmy z Wami porozmawiać o czymś, z czym chyba każdy się spotyka, czyli taka działalność aktywna w szkole, w samorządach w mieście, po prostu aktywne działanie. Niektórzy ludzie to robią, niektórzy ludzie tego nie robią, ale pytanie jest jedno – czy warto się angażować?
K: Ja miałam w ogóle taką myśl, pamiętam jak przechodziłam z podstawówki do liceum, że dla mnie odkryciem było, że są ludzie, którzy się nie angażują.
N: To prawda, chodziłyśmy do tej samej szkoły i zawsze akademia była taką normą. Mam wrażenie, że nie pamiętam żebyśmy miały w ogóle opcje, żeby nie prowadzić, ale jednak było w tym coś magicznego.
K: Wszyscy się angażowali, że zawsze to było takie naturalne. Po czym przyszłam
do liceum i nagle, mimo, że moja klasa jest bardzo aktywna, to nagle czasami pada jakaś propozycja, jest ta grupa osób, która siedzi i po prostu: albo nie słyszy, albo nie uznaje w ogóle angażowania się w to.
N: Trzeba szukać chętnych, trzeba ich przekupywać punktami, namawiać. Faktycznie jest trochę inny klimat w pracy w tym, ale z drugiej strony dzięki temu pracując jesteś pewien, że pracujesz z kimś kto naprawdę tego chce. Czasem ok – są wyjątki, że pracujesz z kimś kto jakby musi pracować, bo dostanie coś tam, ok, ale mam wrażenie, że w większości są to po prostu bardzo osoby takie aktywne, otwarte i atmosfera też i na planie czy na akademii jest też fajniejsza.
K: Tak, bo miałyśmy taką myśl, że jeżeli chodzi o właśnie podejmowanie aktywności
w szkole, że szkoła jest chyba jednym z takich niewielu miejsc, w którym jakby masz już gotową grupę ludzi do pracy, że potem – tak ja odnoszę wrażenie, że jak się jest dorosłym to ludzie mają więcej obowiązków.
N: Jeszcze więcej niż my teraz.
K: I trudno znaleźć grupę ludzi. Jak masz pomysł jako osoba dorosła to musisz się tyle napracować by znaleźć w ogóle grupę ludzi, która Cię w tym wesprze, a w szkole tak na prawdę masz 300 osób od razu, jakby nieważne, jeśli pomysł jest dobry to po prostu idziesz z nim, ogłaszasz go, wysyłasz go i masz grupy odbiorców.
N: Mam też wrażenie, że gdy jest się dorosłym to o wiele, jakby większe sprawy wchodzą w grę, na przykład gdy angażujesz ludzi dorosłych, od razu wchodzi jakby ten cały temat: kasa, płacenie im.
K: Dzieciaki zrobią wszystko za darmo, pamiętajcie o tym.
N: Że to kwestia, wiesz, rozliczania jakichś rzeczy, w ogóle godzin, zaangażowania, dlatego, że ludzie mają dzieci i muszą jeździć na zakupy, a gdy jesteśmy w szkole to jakby wiadomo, że my mamy swoje zobowiązania, są te sprawdziany z fizyki, chemii, matura, ale że nie musisz brać wielu rzeczy pod uwagę często. To po prostu często rzucasz pomysł, znajduje się grupka i udaje się ich zaangażować po prostu.
K: To prawda, tylko zauważ, pytanie jest ciągle jedno – czy w sumie warto to robić,
bo ja wiem, że to jest bardzo zimne myślenie, ale z drugiej strony mamy jeszcze całe życie przed sobą, angażowania się, działania i często pracowanie z idiotami bądźmy szczerzy, naprawdę czeka nas masę pracy z ludźmi, którzy nie potrafią słuchać i zachowują się mniej więcej tak jak licealiści, albo nawet ludzie z podstawówki, więc ja mam taki, rozumiem jakby drugi punkt widzenia. Rozumiem, że niektórzy ludzie mają takie myślenie: „Ok, ale jeszcze będę to robił, teraz mogę sobie odpocząć”. I oczywiście warto łapać wprawę i uczyć się, ale w sumie po co ci to wszystko Nadia, po co działasz w szkole?
N: Ja myślałam o tym idąc tutaj i odkryłam taką zależność u mnie, że o wiele łatwiej mi się jest angażować jako organizator rzeczy, jako osoba zarządzająca rzeczami, bo to dla mnie jest takie bardziej logiczne i nie wymaga takiego odsłaniania się, bo na przykład pomyślałam o tym jak moja klasa jest klasą teatralną i w momencie, w którym jakby nie organizujesz jakiegoś wydarzenia to znaczy, że jakby jesteś tym podmiotem, który coś prezentuje, który jest na scenie i tak dalej. Tak jak w podstawówce to nie było dla mnie jakimś większym problemem, to teraz w liceum odkryłam, że jakby dla mnie na przykład to angażowanie jest super i organizowanie rzeczy i branie udziału w rzeczach jest super, bo to mi daje takiego bezpieczną granicę między tym, że nie muszę się za bardzo odsłaniać z jakimiś moimi umiejętnościami typu granie, śpiewanie, wyrażanie emocji inaczej niż tak w normalnej rozmowie.
K: Tylko że właśnie to jest takie angażowanie się z takiego troszkę dystansu, że jakby zarządzasz osobami, które mają ogromne zasoby, ale to nie Ty nią jesteś. To też może prowadzi do takiej myśli, że w momencie w którym ja organizuję coś, łatwiej mi jest zrozumieć, że to nie świadczy o mnie, ta praca, tylko że praca jest pracą – że gdybym była tą osobą, która jest na tej scenie, albo osobą która maluje jakiś obraz i na wernisażu wystawia czy cokolwiek to jakby wtedy prezentuję samą siebie, a gdy organizuję to ja, jakby jestem tą osobą z boku, dzięki której to coś się dzieje, ale to niestety nie świadczy bezpośrednio o niej.
N: Mi się wydaje, że to jest bardzo ważna rzecz i powinniśmy jakby mówić o tym jak najwięcej, że praca nas nie definiuje, że praca to jest coś co robisz, a nie to kim jesteś. Ja przez dwa lata byłam przewodniczącą szkoły i w momencie w którym jakby przestałam nią być miałam takie: „Ok, to kim teraz jestem, skoro nie jestem przewodniczącą szkoły to w którą szufladkę wpadam?”. To jest trochę słabe, że ludzie potrzebują jakby takiej szufladki, że: „Ok, jestem menedżerem finansów”, „O, ja jestem pracownikiem, szefem, przewodniczącą, przewodniczącym”, albo tak samo dzieciaki, które grają w sport. Mam bardzo dobrego przyjaciela, który przestał po wielu latach grać w piłkę nożną i nagle miał dziurę w głowie, że no skoro: „Nie jestem piłkarzem, to kim teraz jestem?”.
K: A mi się wydaje, że nie potrzebujemy się tak szufladkować, właśnie bardzo ważne jest to i chyba to jest ten taki zdrowy sposób na życie, wiesz Nadia, żeby oddzielić pracę od tego kim jesteśmy, bo ona nas nie definiuje, ona nam nie mówi czy jesteśmy dobrymi ludźmi, czy mamy dobre relacje, a to się chyba najbardziej liczy.
N: Tak, bo zgadzam się z tym, że jakby często jest tak, że wchodząc do pracy, czy
ja na przykład organizując jakieś wydarzenie, nie jestem jakby do końca sobą – w sensie, że wtedy chodzi mi o to, że w pracy istotne są inne cechy niż w takim życiu między ludźmi. Chodzi o to, że w pracy jakby liczy się często efekt, albo liczy się na przykład to, czy coś Ci się opłaca, że musisz brać takie rzeczy pod uwagę. A kiedy jesteś w relacjach z ludźmi czy na jakiś spotkaniach, albo po prostu budujesz z kimś jakąś relację, angażujesz się, to liczą się inne rzeczy po prostu.
K: Mam pytanie Nadia, czy ufasz ludziom z którymi pracujesz? Twoją odpowiedź, może ktoś potraktować w ten sposób, że: w pracy nie będę szczery, w pracy będę się podlizywał, bo chodzi o to co dostanę i chodzi o to jak wyjdzie projekt. Myślisz, że można łączyć i ufać ludziom z pracy? W sensie czy można łączyć tak bardzo nasze relacje z relacjami z pracy, czy uważasz, że to jest to samo?
N: To na swoim doświadczeniu wiem, że na pewno zaufanie jest – chciałabym powiedzieć, że kluczowe, ale – raczej jest wyjątkiem. W sensie, że nie zawsze
to zaufanie funkcjonuje, szczególnie w takich świeżych zespołach, które się tworzą
na potrzebę jakiejś szybkiej akcji, nie wiem, akademii, występu. To jakby zaufanie się buduje, a nie zaufanie się robi, tak z minuty na minutę.
K: Dobrze by było jakby było, ale faktycznie, wiesz, zależy tak naprawdę wszystko
od projektu. Zadałam to pytanie, ale sama wiem, że przy pracy ja na przykład pracowałam ze świetnymi ludźmi, aktywnymi, otwartymi osobami, pełnymi uśmiechu i mnóstwem pomysłów, ale myślę, że – tak bardziej teraz zastanawiam się nad swoim dorosłym życiem – że warto jest traktować swoją firmę jako rodzinę, ale jednocześnie warto być pewnym, że ci ludzie są z Tobą szczerzy.
N: Tak, bo to też moim zdaniem jest tak, że w momencie w którym za dużo wchodzi prywaty do pracy, jakby wszystko się rozjeżdża.
K: Jak to, nie lubisz jak pani Marysia opowiada przy automacie z wodą o swoim dziesiątym kocie? Mi się od razu lepiej pracuje.
N: Bardziej chodzi o kwestię tego, że – przynajmniej ja miałam zawsze takie podejście
– że jakby praca jest pracą, projekt jest projektem, a moja relacja z osobą z którą pracuję jest w pracy inna niż prywatnie. Często mam takie wrażenie, że jakby musisz po prostu odróżniać niektóre rzeczy, czasami tak samo jak niektóre projekty wymagają ode mnie, ale też od osób z którymi działałam, takiego zdystansowania się od swoich emocji i od tego, że na co dzień jesteśmy przyjaciółkami, jesteśmy sobie bliskie, znamy się, wiemy jakie rzeczy sprawiają Ci trudność, ale w pracy ja nie mogę się tak bardzo nad tym nachylać. Wiadomo, że mogę zwrócić na to uwagę i chcę często i chcę robić tak, żeby Tobie było łatwiej, ale często kwestia efektów się liczy bardziej.
K: Znalazłam złoty środek, tak teraz sobie myślę, takie myślenie na żywo i wydaje mi się, że najlepiej jest, jeśli faktycznie poznajemy ludzi w pracy – czy to w u korporacji czy w szkolnych samorządach czy nawet w przedstawieniu przedszkolnym – to myślę, że w szkole warto. Nie ma co faktycznie tak szufladkować ludzi, że: „O, jesteś w pracy to nie będę Ci ufać, bo zawsze możesz mi coś zabrać”, tylko warto jest tworzyć tą relację, nie tylko w pracy ale też i poza nią. Może to jest klucz do zdrowej relacji, właśnie taka równowaga między tym. Ale wiesz co zauważyłam Nadia? Brzmisz na osobę bardzo dorosłą, nie jesteś dorosła, a zauważasz tyle aspektów i to jest niesamowite
N: Ja wiem, że ja wewnętrznie troszkę dziadzieję, a może to jest kwestia angażowanie się w rzeczy i zarządzania ludźmi, że to jakby wymaga takiej dorosłości, dystansu, dojrzałości? Właśnie może to jest trochę to o czym mówię, może to, że jakby lubię organizować rzeczy, lubię się angażować, to organizowanie rzeczy powoduje, że ja muszę być dorosła, dojrzała w moich decyzjach, żeby to wyszło. Co za tym idzie, często podchodzę chłodniej do takich relacji w pracy. I w pracy powiedzmy, ale też w szkole – jakby nazywam to pracą – bo to są godziny siedzenia nad czymś, to nikt mi za to nie płaci, ale jakby moim zdaniem to jest praca.
K: No właśnie, drodzy nauczyciele, może byście to przemyśleli. Nie, żartuję oczywiście, ale powiedz mi czy uważasz – i to pytanie jest również do mnie – bo po prostu słucham Cię i aż mi się na usta pcha czy warto, takie pytanie klucz, ale też czy nie tracisz na tym dzieciństwa?
N: Tak, myślałyśmy o tym ostatnio, że ta perspektywa tego, że jesteś w liceum i to powinien być czas takiej zabawy, takiego luzu, imprezy nad basenem.
K: W momencie w którym jakby podejmujesz się organizowania czegoś, czy jesteś
w samorządzie to jest często źródłem ogromnego stresu, bo czujesz się odpowiedzialna za rzeczy, ktoś czegoś od Ciebie wymaga, ktoś Cię potem za to rozlicza, więc czy tracimy dzieciństwo?
N: Wierzysz w to, bierzesz dużo odpowiedzialności na siebie, ale czy tracę dzieciństwo? Nigdy nie miałam innego dzieciństwa, więc trochę trudno porównać, ale wiesz co mi teraz przyszło mi do głowy? Chciałabym dokończyć tę historię o moim przyjacielu i o mnie, że faktycznie na początku, wracając do szufladkowania ludzi szybko, że kiedy na chwilę straciłam grunt pod nogami i miałam takie: „Ok, maturzystką będę dopiero za rok, córką jestem od zawsze, ale co to za tytuł, każdy jest córką albo synem, ok?” i nagle miałam takie: „Ok, ale może to nie jest ważne?” i myślę że o tym trzeba pamiętać – właśnie już to powiedziałam oczywiście – uważam, że najważniejsze jest, żeby być szczęśliwą i póki bycie aktywnym Cię ładuje, a nie wyładowuje, to myślę że wszystko jest ok, że nic nie tracisz, bo jeśli angażowanie się w życie szkolne tworzy jakąś super historię, super kontakty, relacje, albo po prostu robicie coś dobrego, pomagacie ludziom, nie mam zastrzeżeń.
K: Albo jeżeli czujesz na przykład, że się rozwijasz.
N: Dokładnie.
K: Albo, że czujesz, że ta praca też powoduje, że się lepiej ze sobą czujesz, bo jesteś aktywna, czujesz że działasz, że jakby w tę stronę, że to Cię aktywuje, masz co powiedzieć na rodzinnym przyjęciu: „Hej, babciu, jestem piłkarzem!” I babcia od razu wie, że: „O, mój wnuk coś robi”, fajnie.
N: To robimy przeskok – to jest ok, czy to nie jest ok, to definiowanie się jako piłkarz?
K: Nie, nie, nie, z czegoś jesteś dumny i że fajnie jest coś robić, bo możesz to powiedzieć rodzinie, tylko tyle chciałam powiedzieć. Ja nie jestem piłkarzem, ja nie umiem kopnąć piłki.
N: Rozumiem na takiej zasadzie, że w momencie w którym to angażowanie się w jakiejś rzeczy staje się jakby taką częścią Ciebie, ale w dobrym sensie, że czujesz, że Cię podbudowało? A nie tak jak na przykład u Ciebie było pod koniec w samorządzie?
K: Fajnie jest się pochwalić rodzinie, że: „Hej, jestem piłkarzem”, ale w momencie, kiedy nie jesteś już piłkarzem i nie masz co powiedzieć na przyjęciu, jakby że w momencie w którym taki chłopiec przychodzi do swoich dziadków na urodziny czy tam na jakąś imprezę i mówi: „Hej babciu, jestem piłkarzem” to jest super, on to mówi bo chce to powiedzieć, bo jest z tego szczęśliwy i to go ładuje, jest taki fajny, tak, ale w momencie, gdy robisz to by kogoś uszczęśliwić to na pewno jest wielka czerwona flaga. Ja zauważyłam, że akurat nie w byciu przewodniczącą, ale w pewnym momencie zaczęłam mówić moim o moich sukcesach po to by usłyszeć dane słowa że: „Jestem z Ciebie dumny”, że tak dalej i właśnie chwaliłam się moją pracą, nie dlatego, że sprawiała mi przyjemność tylko sprawiało mi przyjemność to co oni do mnie mówili.
N: Ten feedback taki.
K: Tak. Tu chcę jeszcze powiedzieć, że – a może to będzie pytanie – Nadia, pytania
do Ciebie osobiste: czy miałaś kiedyś taki projekt, który Cię wyładował, że widziałaś że to już jest toksyczne, że właśnie to Cię nie ładuje, nie jesteś tym szczęśliwym chłopcem, który przylatuje, mówi: „Hej, gram w piłkę”, tylko przychodziłaś i mówisz: „Boże, gram w piłkę, zaraz się przewrócę i nie lubię tego i mam tego dość, drużyna jest zła”.
N: Wiesz co, mam w głowie rozdzielenie, między angażowaniem się w drobne rzeczy typu, nie wiem, akademie szkolne, jakieś krótkie występy, śpiewanie, piosenki, przebranie się za coś, takie drobne rzeczy – to raczej nie czuję, żeby mnie to wyładowało, bo to jest kwestia ubrania, nie wiem, spodni w żaby i koszuli w kwiatki, nie.
K: Tak się składa, że to robiliśmy, wyobraźcie sobie dwie małe dziewczynki w spódniczkach z bibuły, ale to trzeba zobaczyć na zdjęciu, tego nie da się opowiedzieć drodzy Państwo.
N: A więc to takie rzeczy, nie uważam, żeby to na mnie jakoś wielce wpływało. Myślę,
że jeżeli już coś miałoby na mnie wpłynąć, to potem jakiś feedback od ludzi, w sensie usłyszenie, że na przykład, nie wiem, czy ten występ, ta akademia, a to coś tam, nie było tak jak oczekiwali i myślę, że to jest ta rzecz, która może wyładować. Z drugiej strony mam jedno duże wydarzenie w mojej szkole, festiwal teatralny, który organizowałam. Myślę, że w tamtym przypadku jakby natłok informacji, obowiązków, decyzji do podjęcia był tak duży, że ja w ogóle nie rozkminiałam jak się z tym czuję. Ja się bardzo cieszyłam, że to idzie do przodu, bo to mi dawało ogromną satysfakcję, że: „Ok, że ludzie się wysypują, bo tak bardzo często jest, że na początku masz 10 osób chętnych, a potem zostajesz sama z dwiema, nie wiem, z jedną osobą, którą wyprosiłaś, albo z trzema, więc na pewno to trochę podłamało, ale ja się bardzo cieszyłam, że to po prostu idzie do przodu i myślę, że chyba też kwestia tego festiwalu jest taka, że ja do końca jeszcze sobie nie rozkminiłam w mojej własnej głowie, że tak się złożyło po prostu, że nie myślałam za bardzo o tym jak się czuję. Wiem też, że ogromną radość usłyszałam – że to mi dało takie poczucie, że mnie naładowało – jak były ostatnie dni tego festiwalu i któraś klasa wystawiła swój spektakl i wychodząc z auli mówiła o tym, że: „Wow, ale super”, chce wystawić następny w przyszłym roku. Wiesz, po dwóch latach pandemii usłyszenie czegoś takiego od osób, które – to mogła być klasa matematyczna na przykład. Wiesz, ona kuma funkcję kwadratową, a nie czuje się tak komfortowo na scenie jak, nie wiem, jak moja teatralna i usłyszenie czegoś takiego to mam wrażenie, że też trochę rekompensuje wszystkie momenty, w których czułam, że się wszystko ode mnie odwraca i myślę, że to może też kwestia takiego feedbacku bardzo dużo daje. Kwestia tego czy działasz i słyszysz, że to co robisz ma sens. Tak, jak na przykład jakieś zmiany w szkole, jakieś takie drobne rzeczy często.
K: Miło usłyszeć, że to się komuś podoba, bo tak naprawdę jeśli robisz projekt dla siebie, wszystko jest w Tobie, że to Tobie musi się to spodobać i to Ty musisz patrzeć w lustro i powiedzieć sobie: „Jest ok, zrobiłem coś fajnego”. Ja myślę, że to jest czasem trudniejsze, ale to też inna rozmowa. Faktycznie, szczególnie kiedy działa się właśnie dla ludzi, to co chcę właśnie powiedzieć, że kiedy robisz coś dla nich to projekt może być dobry, ale to oni mają być zadowoleni. Nie ważne czy działasz, może nie dla przedszkolaków, ale czy to działasz dla liceum, dla nauczycieli, dyrekcji, rodziców to faktycznie miło nawet zobaczyć ten uśmiech. Tylko ja osobiście uważam, że fajnie jest też, jeśli sam proces Cię ładuje. Ja na przykład uwielbiam takie projekty teatralne. Na przykład jak pracowałam nad, to był chyba musical, a potem kryminał, ale taki teatralny, podczas obozów teatralnych to mimo tego, że sam efekt przyznaje nie zawsze mi dobrze wychodził – bo na scenie przez nerwy zapominałam tekstu, albo strasznie fałszowałam, wyobraź sobie stracić głos dzień przed musicalem, to było naprawdę mało śmieszne – ale całe dwa tygodnie pracy nad tym były dla mnie tak ważne i tak budujące i ludzie, którzy tworzyli po prostu te historie byli niesamowici. Mi się wydaje, że to jest świetna rzecz, żeby dostać dobry feedback i żeby to on Cię najbardziej naładował, że jakby ten sukces, prawda. Najpiękniejszą rzeczą jest to, kiedy sama droga Cię cieszy, bo dzięki temu nie myślisz o tym ile musiałeś zapracować na ten sukces, ale jak piękną drogę do niego przebyłeś.
N: Wow, jakież to poetyckie, ale dobrze to ujęłaś, zgadzam się, że to jest super uczucie jak jakby każdy krok Ci daje satysfakcję, że masz to poczucie: „Wow, to ma sens, że ja się tego podjęłam”, że: „Ok może nie śpię w nocy, ale mam fajną grafikę na plakat”.
K: Zawsze się śmiejemy, zawsze mamy super pomysły.
N: Albo praca z ludźmi w ten sposób też. Jakby widzisz, że kończą późno lekcje, zostają po lekcjach, muszą chodzić na spotkania, ale jesteście w tym razem i to jest takie podbudowujące. Ale też chciałam Ci odbić trochę pytanie, bo ja czuję że nie do końca sobie ułożyłam temat tych relacji w pracy. W sensie w takich aktywnościach, jak na przykład u Ciebie to wyglądało w samorządzie, czy Ty na przykład czułaś, że pracujesz z przyjaciółmi, czy z tego wynikały jakieś problemy, że na przykład był ktoś kto nie robił czegoś co miał, bo wiedział, że go lubisz?
K: Pracowałam z super ludźmi, w sensie, nie rozstaliśmy się wszyscy w jakiś super okolicznościach i nie do końca ze wszystkim wiem na czym stoję, ale to są bardzo aktywni ludzie, którzy bardzo dużo potrafią czasu poświęcić, pomysłu i uważam, że naprawdę skończą w jakimś dobrym miejscu na tym świecie, bo im się chce. To ich wyróżnia z innej młodzieży, że im się chce, że oni działają, zgłaszają się do tego wszystkiego, nie dostając za to znowu pieniędzy. Wiem, że ciągle mówimy o pieniądzach, ale taka jest prawda.
N: Fajnie byłoby dostać, taka jest prawda.
K: Fajnie byłoby mieć chociaż na tego hot doga z Żabki, albo czekoladę. Nie pamiętam tak dobrze tych czasów, w sensie po prostu mam zaniki pamięci jeśli o to chodzi.
N: Po prostu nadeszła taka chwila, przyszły takie ludziki, które wymazały tamtą część.
K: Tak, jakoś tak, zamalowały tę ścianę, ale mam wrażenie, że przy każdym projekcie albo pomyśle – i to też jest jakby nawet na prostej lekcji angielskiego, kiedy ktoś się pomyli – to zauważasz to pewnie, że jeśli kogoś lubisz to czasem nie masz jaj mu czegoś powiedzieć, że w momencie w którym wszyscy żylibyśmy w relacjach czysto zawodowych i ustalilibyśmy na początku, że słuchajcie: „Przepraszam, jeśli będę niemiła, ale liczy się efekt pracy”, to możesz komuś powiedzieć: „Nie, robisz to źle, nie, zagrałeś to źle, nie, przeczytałeś to źle, zrób to lepiej”. W momencie w którym pracujesz z ludźmi na których Ci zależy i których wiesz, że zobaczysz po projekcie na przykład na kawie to raczej nie będziesz w nich rzucał takimi rzeczami. Myślę że to jest po prostu taka naturalna ludzka rzecz, bardzo szanuję ludzi, którzy potrafią tupnąć nogą i powiedzieć: „Wiesz co, nie, to nie pasuje, zagrałaś to źle, to powinno być bardziej dopięte”, a jednocześnie potrafią po projekcie przyjść i powiedzieć: „Hej, mam nadzieję, że nie uraziłeś się za mocno”. Wydaje mi się, że na wszystko są złote środki i wszystko oczywiście zależy od relacji. Ja miałam takie szczęście, że pracowałam z osobami, które po prostu bardzo dużo działały i jak mieliśmy jakiś projekt, tego robiliśmy oczywiście strasznie dużo. Ograniczali nas tak: dorośli, potem COVID, pieniądze, więc, tak, mi się wydaje, że to nawet dobrze, bo to są problemy takich naprawdę dorosłych ludzi, a ja się z nimi mierzyłam, my się z nimi mierzyliśmy
i zespół dał radę. Zaczęliśmy chyba w ogóle od grupy, nie będę teraz liczyć, ale około
8 osób. Teraz w samorządzie pracuje osób około 30, rozplanowali to zupełnie inaczej, podzielili to na sekcje, więc mi się wydaje, że to jest super, szukanie takich innowacyjnych rozwiązań, ja się czuję trochę za stara, żeby za tym jakby nadążać, ja już jestem na emeryturze, ja się teraz cieszę nastoletnim życiem, jeżdżeniem z moim kumplem samochodem po mieście i wspominaniem jak jeździłam z ulotkami, albo z ogłoszeniami. Teraz jeżdżę po prostu pogadać sobie i, nie wiem, iść na „maka”, takie głupoty po prostu. Jednocześnie zawsze oglądam się do tyłu i oglądam co oni robią, sprawdzam jakie mają pomysły, jakie mają na to spojrzenie i mi się wydaje, że idzie to do przodu. Być może mamy teraz nawet więcej aktywnych ludzi niż mieliśmy, kiedy przyszłam do szkoły. Trudno mi to policzyć, bo w ogóle teraz w placówkach jest znacznie więcej ludzi i nie wiem czy my ich napędziliśmy, że jakby ilość ludzi jest taka sama, ale po prostu widząc naszą działalność oni też się w to włączyli – to byłoby super, bo wtedy widzimy jakby, że nasza misja się spełnia, a z drugiej strony może to po prostu rocznik taki, że przyszedł i nagle bum, 20 osób doszło.
N: Mam jeszcze taką myśl co do tej relacji w pracy, w sensie przy tym angażowaniu przy projektach, bo wydaje mi się, że wcześniej do końca to ukazałam tak jak chciałam, ale myślę że chyba trochę – jak patrzę na swoje relacje takie przy festiwalu na przykład – jak bardzo się starałam to zawsze próbowałam być takim empatycznym liderem, nie wiem czy to jest dobre określenie.
K: Fajnie jest być empatycznym liderem, bo cham może osiągnąć wiele, ale osiągnięcie tego i nie rozwalenie wszystkich relacji jest trudniejsze.
N: I właśnie mam wrażenie, że może to jest tylko moja opinia i wierzę, że na przykład część mojej klasy się nie zgodzi ze mną, ale odnoszę wrażenie, że po naszym festiwalu, po tym jak dużą częścią ja zarządzałam, nie byłam w tym sama, ale jakby taką, powiedzmy, głową byłam ja. Dużo relacji się pozmieniało w klasie, ale tak patrząc, jakby podsumowując, to mam wrażenie, że nie posypaliśmy się po prostu. Kiedy uważam, że przy całym roku pracy tak naprawdę – od projektowania odzieży, jeżdżenia po szwalniach, projektowaniu wszystkich grafik, pisaniu postów, planowaniu spektakli, pisaniu harmonogramów, jeżdżenia do sponsorów – uważam, że to jest takie małe osiągnięcie naszej całej klasy. Wiadomo, ja nie byłam święta, jakby starałam się to robić jak najlepiej potrafię, ale też popełniałam błędy, ale skończyliśmy dalej jako klasa, że to nas nie posypało, a mogłoby się tak stać, mimo że ja właśnie starałam się stawiać pewną granicę między: moi przyjaciele, a jakby osoby, którymi muszę zarządzić jakoś, to nie każdy musiał to rozumieć i niektórzy mogli uważać, że skoro zwracam im uwagę czy, nie wiem, dostrzegam jakieś błędy, które są, to że to jest personalne i że czepiam się ich, ale mi nie chodziło o ich personalnie tylko chodziło mi o pracę, którą wykonali. Do tych efektów, że jak się ma jakiś projekt do zarządzenia to nie możesz tak bardzo zwracać uwagi na przykład na to, że ktoś pracował, nie wiem, 4 godziny nad grafiką, tylko musisz spojrzeć na nią jako na to, czy ona się na przykład sprzeda, bo taki jest często cel, albo czy spodoba się ludziom. Praca o nas po prostu nie świadczy i ten dystans często się bardzo przydaje. I jeszcze jedną mam myśl, co do płacenia za angażowanie się w rzeczy. Myśl jest taka, czy myślisz, że mogłoby tak być, że gdybyśmy zaczęły dostawać za to pieniądze, to przestałoby to być takie nie nieinfantylne, tylko takie swobodne – w sensie, że w momencie, w którym ktoś by nam za to płacił to czy to już by się nie stało taką pracą-pracą?
K: Wydaje mi się, że coś na pewno brzmi w tym nie tak – by dostać pieniądze za coś
co robisz w samorządzie szkolnym, albo podczas festiwali – w ogóle jaka teoria z naszej strony, że chcemy kasy za to.
N: Nauczyciele, my jednak nie chcemy pieniążków. Może jednak może urok jest trochę też w tym, że podejmujesz się działania nie dlatego, że chcesz kasę, albo dlatego, że nie wiem, cokolwiek, tylko dlatego, że jakby wiesz, że się czegoś nauczysz. Wiesz, że nie pamiętam czemu zostałam przewodniczącą?
K: Wiem, to jest bardzo słaba rzecz do powiedzenia. Dobrze, że już ją nie jestem. W sumie nie wiem czemu się na to zgłosiłam, trochę dziwnie, trochę nie rozumiem samej siebie. Wydaje mi się, że jako młodzi ludzie mamy taki kod, który jest z filmów, z muzyki, żeby zawsze zmieniać świat, żeby zmieniać świat na lepsze, że jakby: „Idź Frodo, wrzuć ten pierścień do tego Mordoru i jakby walcz o to i rób coś, żeby ten świat miał się lepiej”. W naszej podstawówce samorządów w ogóle nie było, zauważ, i zawsze było z tyłu głowy takie: „Zróbmy ten samorząd, zróbmy coś fajnego”, bo samorząd zawsze ma większą siłę przebicia do dyrekcji. Może dlatego gdy przyszłam do liceum i zauważyłam, że jest taka opcja to stwierdziłam: „Tak, to jest ten moment, kiedy mogę pomóc, kiedy mogę się zaangażować, kiedy mogę zrobić coś fajnego. Ale wiesz co sobie myślę, i to jest też pytanie do Ciebie jednocześnie: „Czy myślisz, że zaangażujesz się w takie rzeczy jak będziesz dorosła, bo ja na przykład nie wiem. Jak moja mama pracowała przez bardzo długi czas dla Rady Miasta, rad dzielnic, ja szczerze mówiąc nie odróżniam wszystkich tych nazw i bardzo się cieszyłam jakby z jej działalności. Bardzo się cieszyłam, że ratuje drzewa, buduje chodniki i przystanki, które nareszcie nie będą kogoś narażać na niebezpieczeństwo, ale z drugiej strony widziałam, że często pracuje z ludźmi, którzy nie do końca wiedzą co robią i wraca do domu bardzo zmęczona. Widać takie dwie strony: z pierwszej strony to, że jakby pracujesz właśnie dla tych swoich ideałów – dlatego Frodo, że możesz robić duże rzeczy, że zmieniasz świat na lepsze, że walczysz w imieniu ludzi, którym albo się nie chce, albo nie mogą. Też pamiętajmy o tym, że niektórzy po prostu nie mają możliwości się włączać w takie akcje, ale z drugiej strony czekają na Ciebie dzieciaki w domu, albo czekają na Ciebie przyjaciele na przerwie. Pamiętam jak byłam przewodniczącą, bardzo dużo ludzi straciłam, nie nieodwracalnie, ale po prostu nie miałam dla nich czasu i to pamiętam zawsze było trochę bolesne, ponieważ oni chcieli mnie złapać, chcieli ze mną rozmawiać i ja też chciałam z nimi rozmawiać, ale byłam zajęta. Było spotkanie, był kiermasz, trzeba było wpaść do pani wicedyrektor i po prostu musiałam mówić: „Cześć, będę później”, więc są dwie strony medalu, bo na pewno jest pewna cena, którą musisz za to zapłacić, za te ideały, za tego Frodo, albo, nie wiem, wszystkich innych bohaterów, którzy walczyli wbrew systemowi. Chcesz iść dalej, chcesz iść dalej za mury Mordoru?
N: Na razie chcę zdać maturę, tyle mogę powiedzieć na ten moment. Mam jedną myśl, że wydaje mi się, że gdy jesteś dorosłym i chcesz robić duże rzeczy, rzeczy są trudniejsze do zrobienia. Może to trochę można potraktować jako zachętę, to co teraz powiem, ale że gdy jesteś młody i chcesz robić rzeczy, mam wrażenie napotykasz mniejsze mimo wszystko problemy.
K: Słyszycie dzieciaki, róbcie coś teraz.
N: Może bardziej to, że spotykasz problemy jakby na Twoją miarę, ale często masz
za swoimi plecami kogoś, kto Ci coś podpowie, nie wiem, w szkole masz grono pedagogiczne.
K: Zauważ też, że w ogóle działanie jako młoda osoba zawsze masz nad sobą dorosłego, zawsze możesz się odwrócić i powiedzieć kolokwialnie mówiąc: „Nie ogarniam, weź pomóż”.
N: Zawsze możesz poprosić kogoś, kto już coś przeżył, albo kto może Ci jakoś pomóc. Gdy jesteś dorosły, mam wrażenie, że wymaga się od siebie żebyś ogarniał, żebyś nigdy nie popełniał tak wielu błędów, więc może właśnie bycie młodym jest tym dobrym momentem, żeby zaczynać i potem zobaczysz czy będziesz chciał kontynuować to gdy będziesz duży, duża czy, nie wiem, gdy będziesz w pracy i tak dalej. Może to jest kwestia tego, że właśnie bycie młodym pozwala Ci na to, żeby popełniać więcej błędów. Czy może właśnie ten czas bycia młodym pozwala Ci na więcej wolności, albo na takie po prostu poczucie, że ja jeszcze się uczę i mam do tego pełne prawo?
K: Czyli jednak warto?
N: Uważam, że tak, szczególnie gdy jest się młodym, że gra jest warta świeczki, że warto jest nawet spróbować, bo mi się wydaje, że bardzo ludzie do tego często podchodzą tak: czarno białe – albo włączam się na maksa i pracuję 3 lata w samorządzie, jeżdżę na zawody, organizuję wszystko i tak dalej, albo po prostu nic nie robię, nie chcę by działały samorządy. Mi się wydaje, że, słuchajcie, każdy powinien spróbować czegoś takiego, że to jest fajne doświadczenie.
K: Warto sobie dobierać – że na przykład nie muszę robić scenek na dzień chłopaka
w klasie, ale może mam ochotę pomóc w samorządzie komuś pomagać.
N: Albo wziąć udział w akademii. Mam wrażenie, że w tych wszystkich filmach amerykańskich dzieciaki wyskakują na scenę, a prawda jest taka, że dzieciaki u nas nie lubią skakać po scenach.
K: Ja osobiście spotkałam się z dość sporą grupą ludzi, którzy po prostu nie widzą siebie na scenie, nie lubią skakać i robić głupich rzeczy, albo śpiewać, albo po prostu wyrażać siebie. Wolą to albo zatrzymać dla siebie, albo dla swoich przyjaciół i ja uważam, że nie ma w tym nic złego. Super jest jakby, jeśli jesteś nieśmiały, albo po prostu nie czujesz się komfortowo przedstawiając swoją pracę, nie ma w tym nic złego. Z drugiej strony jestem pewna, że znajdzie się praca, albo możliwość gdzie można się przetestować w pracy, w grupie, gdzie nie musisz robić z siebie klauna, ani maskotki, ani ani lidera, możesz po prostu pomóc.
N: Zawsze też miło jest dostać pomoc.
K: Z perspektywy osoby, która zarządza na przykład to jest bardzo pomocne, gdy słyszysz: ktoś przychodzi do Ciebie i mówi: „Hej, ja naprawdę chcę pomóc, chcę coś zrobić i jestem zdolny podjąć jakieś drobne decyzje, albo posiedzieć chwilę dłużej. Myślę że wniosek mamy taki, żeby szukać czegoś dla siebie, szczególnie póki jesteś młody, póki masz możliwość, żebyś znalazł coś w czym czujesz się dobrze. I też takie aktywności myślę, że to super okazja, żeby znaleźć ludzi. Ja wiem, że mówiłyśmy o zaufaniu, o dzieleniu relacji, ale możesz poznać w pracy kogoś z kim, ja na przykład, pamiętam miałam taką sytuację, że poznałam przy jakimś projekcie kogoś, z kim tak naprawdę nie najlepiej mi się pracowało, ponieważ właśnie ta osoba była bardzo taka chłodna w pracy, cięta, ale poza planem, poza próbami bardzo się dobrze dogadywałyśmy. Wydaje mi się, że warto zauważyć to, że niektórzy ludzie nie są niemili, oni po prostu starają się doprowadzić pracę do jak najlepszego ładu, porządku, efektu i może też trochę więcej wyrozumiałości dla nich proszę.
N: Myślę, że tak.
K: Dokładnie Nadia, mi się wydaje że bardzo dobrze wyczerpany temat. Jako były lider nawet miło było o tym porozmawiać, bo szczerze te czasy już dawno za mną przeminęły, ale zawsze wracam do nich. Oczywiście były gorsze momenty, ja popełniałam błędy, drużyna popełniała błędy, ale to zawsze jest nauka na przyszłość. Ja osobiście nie wiem jeszcze czy będę się włączać w takiej sprawy w przyszłości, póki co odpoczywam, biorę głęboki oddech, zobaczymy czy po nim rzucę się na głęboką wodę, czy odwrócę się i poszukam czegoś innego, ale to jest chyba najfajniejsze w ogóle w młodości – szukanie swojej takiej ścieżki, co ci się podoba, co lubisz, z jaką drużyną czujesz się dobrze, więc jeśli się nie spróbuje
to w sumie skąd mamy wiedzieć co nas kręci?
N: Zgadzam się i dziękujemy Wam bardzo.
K: Bo skończymy prawda?
N: Miłego dnia, wieczoru i pozdrawiamy.
K: Pozdrawiamy.
Transcription of a podcast produced as part of the project:
Mission Participation: young citizen podcasters
Episode 23.
Participants: Karolina Kuźniak (K), Nadia Luboń (N)
Karolina Kuźniak – student of the 7th Secondary School named after the Scouts Defenders of Katowice in Katowice
Nadia Luboń – student of the Stefan Batory Secondary School no. 3 in Chorzów
N: Good morning, we are looking for someone to lead the Teachers’ Day academy, is anyone willing? Silence…
K: Hi, this is Karola.
N: This is Nadia. Today we’d like to talk to you about something that I think everyone encounters, which is this kind of active activity at school, in local government in the city, just being active. Some people do it, some people don’t, but the question is – is it worth getting involved?
K: I had this thought in general, I remember going from primary to high school, that for me it was a discovery that there are people who don’t get involved.
N: It’s true, we went to the same school and the academy was always such a norm. I feel like I don’t remember having any options at all not to lead, but yet there was something magical about it.
K: Everyone got involved it was always so natural. Then I came to high school and all of a sudden, even though my class is very active, all of a sudden sometimes there’s a proposal, there’s this group of people who sit down and just: either don’t hear or don’t recognise getting involved at all.
N: You have to look for people who are willing, you have to bribe them with points, persuade them. There’s actually a bit of a different atmosphere in working in this, but on the other hand it makes you confident when you’re working, on the other hand, when you’re working with someone who really wants it. Sometimes ok – there are exceptions that you work with someone who kind of has to work because they get something there, ok, but I have the impression that mostly they’re just very active people, they’re open and the atmosphere is cooler on set or at the academy as well.
K: Yes, because we had this idea that when it comes to just getting active at school, that school is probably one of the few places where you’ve got a ready-made group of people to work with, that later – my impression is that when you’re an adult It’s people who have more responsibilities.
N: Even more than we have now.
K: And it’s hard to find a group of people. When you have an idea as an adult you have to work so hard to find a group of people to support you, and at school you actually really you have 300 people straight away, as if it doesn’t matter, if the idea is good you just go with it, announce it, send it out and you have an audience group.
N: I also feel that when you’re an adult it’s a lot, like bigger issues come into play, for example, when you involve adults, immediately this whole topic sort of comes in: the money, paying them.
K: Kids will do anything for free, remember that.
N: That it’s a matter of, you know, accounting for some things, hours in general, commitment, because of the fact that people have kids and they have to go shopping, and when we’re in school it’s like you know we have our commitments, there’s these physics tests, chemistry tests, midterms, but that you don’t have to take a lot of things into account often. It’s just often you throw an idea out there, you find a group and you manage to get them involved simply.
K: That’s true, just notice, the question is still one – is it actually worth doing,
because I know it’s very cold thinking, but on the other hand we still have a whole life ahead of us, getting involved, acting and often working with idiots let’s be honest, we really have a ton of work ahead of us with people who can’t listen and behave more or less like high school students or even primary school people, so I have this, I understand kind of a second point of view. I understand that some people have this thinking: „OK, but I’m still going to do it, now I can relax”. And of course it’s good to catch a knack and learn, but overall why are you doing all this Nadia, why are you acting in school?
N: I was thinking about that when I was going here and I discovered this relationship with me that it’s much easier for me to get involved as an organiser of things, as a person who manages things, because it’s so much more logical for me and it doesn’t require so much exposure, because for example I thought about how my class is a theatre class and the moment you sort of don’t organise an event it means that you’re sort of the entity that presents something, that’s on stage and so on. So like in primary school it wasn’t a big problem for me, but now in high school I’ve discovered that, like, for me, for example, getting involved is great and organising things and taking part in things is great because it gives me such a safe boundary between not having to expose myself too much with some of my skills like acting, singing, expressing emotions differently than I do in normal conversation.
K: It’s just that it’s that kind of engaging from such a bit of a distance, that you’re kind of managing people who have a huge amount of resources, but you’re not the one. It also maybe leads to the idea that when I’m organising something, it’s easier for me to understand that it’s not about me, the work, it’s just that the work is the work – that if I were the person who’s on that stage, or the person who’s painting a picture and at the opening I’m exhibiting or whatever, then I’m sort of presenting myself, and when I’m organising it, I’m sort of the person on the side, thanks to whom the thing is happening, but unfortunately it’s not directly indicative of her.
N: I think that’s a very important thing and we should sort of talk about it as much as possible, that work doesn’t define us, that work is something you do, not who you are.
I was the chair of the school for two years and the moment I sort of stopped being the chair I had this: „OK, then who am I now, if I’m not the chair of the school which drawer do I fall into?”. It’s a bit weak that people need sort of that drawer that: „Ok, I’m a finance manager”, „Oh, I’m a worker, I’m a boss, I’m a chairman, I’m a chairwoman”, or so do the kids who play sport. I have a very good friend who stopped playing football after many years and suddenly had a hole in his head that said: „I’m not a footballer, what am I now?”.
K: And I think we don’t need to pigeonhole ourselves like that, it’s just very important to that and I think that’s such a healthy way to live, you know Nadia, to separate work from who we are, because it doesn’t define us, it doesn’t tell us if we’re good people, if we have good relationships, and I think that’s what matters most.
N: Yeah, because I agree that it’s kind of often the case that going into work or me, for example, organising an event, I’m not quite myself – in the sense, that then I mean that other qualities are important at work than in such a life between people. I mean, at work it’s often the effect that counts, or it counts, for example, whether something pays you off, that you have to take such things into account. And when you’re in relationships with people or at some meetings, or just building some kind of relationship with someone, getting involved, then other things just count.
K: I have a question Nadia, do you trust the people you work with? Your answer, someone might take that as: I’m not going to be honest at work, I’m going to suck up at work, because it’s about what I get and it’s about how the project comes out. Do you think it’s possible to combine and trust people at work? In the sense of can you connect so much between our relationships and your work relationships, do you think it’s the same thing?
N: It’s on my experience that I know that certainly trust is – I would like to say crucial, but – it’s rather the exception. In the sense that it doesn’t always this trust works, especially in such fresh teams that are formed for the need of some quick action, I don’t know, an academy, a performance. It’s like trust is built, not trust is made, so minute by minute.
K: It would be good if it was, but actually, you know, it really depends everything on the project. I asked the question, but I know myself that at work I, for example, have worked with great people, active, open-minded people, full of smiles and lots of ideas, but I think – so now I reflect more on my adult life – that it’s worth treating your company as a family, but at the same time it’s worth being sure, that these people are honest with you.
N: Yes, because it’s also my opinion that the moment too much privatisation comes in, it sort of all falls apart.
K: What do you mean, you don’t like Mrs Marysia talking about her tenth cat at the vending machine? I work better straight away.
N: It’s more about the issue that – at least I’ve always had this attitude – that it’s like a job is a job, a project is a project, and my relationship with the person I’m working with is different at work than it is in private. I often have this feeling that you sort of just have to distinguish between some things, sometimes like some projects require me, but also the people I’ve been working with, to sort of distance myself from my emotions and from that, that on a day-to-day basis we’re friends, we’re close to each other, we know each other, we know what kinds of things make you uncomfortable, but at work I can’t get so hung up on it. It’s known that I can pay attention and I want to often and I want to do things in a way that makes it easier for you, but often the issue of results counts more.
K: I’ve found the golden mean, that’s what I’m thinking now, that kind of live thinking and it seems to me, that it’s best if you actually get to know people at work – whether in corporate or in school government or even in a kindergarten play – then I think, it’s worth it at school. There’s nothing to actually pigeonhole people like that: „Oh, you’re at work then I’m not going to trust you because you can always take something away from me”, it’s just worth creating that relationship, not only at work but also outside of work. Maybe that’s the key to a healthy relationship, just that balance between that. But you know what I noticed Nadia? You sound very grown up, you’re not grown up, and you notice so many aspects and it’s amazing
N: I know that I’m internally getting a bit old, and maybe it’s a matter of getting involved in in things and managing people, that it kind of requires this kind of adulthood, detachment, maturity? That’s maybe what I’m talking about a little bit, maybe the fact that I like to organise things, I like to get involved, organising things means that I have to be mature, mature in my decisions to make it work. Which means I often take a cooler approach to relationships like that at work. And at work, let’s say, but also at school – I sort of call it work – because it’s hours of sitting on something, nobody’s paying me for it, but it’s like in my opinion it’s a job.
K: Well that’s right, dear teachers, maybe you would think about that. No, I’m joking of course, but tell me if you think – and this question is also for me – because I’m just listening to you and it’s just coming to my lips whether it’s worth it, that’s the key question, but also, are you not losing your childhood to it?
N: Yeah, we’ve been thinking about that recently, that this prospect that you’re in high school and it should be a time of that kind of fun, that kind of laid-back, pool party.
K: The moment you sort of take on organising something, whether you’re in local government it’s often a source of huge stress because you feel responsible
for things, someone demands something of you, someone holds you accountable for it afterwards, so are we losing our childhood?
N: You believe it, you take a lot of responsibility on yourself, but am I losing my childhood? I’ve never had another childhood, so it’s a bit difficult to compare, but you know what came to my mind now? I would like to finish this story about my friend and me, That actually in the beginning, going back to pigeonhole people quickly, that when I lost ground for a while and had this: „OK, I won’t be a high school graduate until next year, I’ve been a daughter forever, but what’s that title, everyone is a daughter or a son, OK?” and suddenly I had this: „Ok, but maybe it’s not important?” and I think it’s important to remember – I’ve just said that of course – I think the most important thing is to be happy and as long as being active recharges you and not discharges you, then I think it’s all ok, that you’re not losing anything, because if being involved in school life creates some super story, super contacts, relationships, or you’re just doing something good, helping people, I have no objection.
K: Or if you feel you’re developing, for example.
N: Exactly.
K: Or that you feel that this work also makes you feel better about yourself, because you’re active, you feel that you’re acting, that you’re kind of in that direction, that it activates you, you have something to say at the family party: „Hey, grandma, I’m a footballer!” And grandma knows that straight away: „Oh, my grandson is doing something”, cool.
N: So we’re making a leap – is it ok, is it not ok, this defining yourself as a footballer?
K: No, no, no, something you’re proud of and that it’s cool to do something because you can tell your family that, that’s all I wanted to say. I’m not a footballer, I can’t kick a ball.
N: I understand on the basis that at the point where that getting involved in a thing becomes sort of like a part of you, but in the good sense that you feel it has uplifted you? And not like it was for you at the end in local government, for example?
K: It’s fun to boast to your family that: „Hey, I’m a footballer”, but the moment you’re not a footballer anymore and you don’t have anything to say at a party, like the moment when a boy like that comes to his grandparents for his birthday or some party there and says: „Hey grandma, I’m a footballer” it’s great, he says it because he wants to say it, because he’s
happy about it and it recharges him, it’s so cool, yes, but the moment you do it to make someone happy it’s definitely a big red flag. I noticed that acutely, not in being the chairman, but at some point I started telling mine about my successes just to hear the given words that: „I’m proud of you”, that it went on and I just bragged about my work, not because it made me happy but it made me happy what they were saying to me.
N: That feedback like that.
K: Yes. Here I would also like to say that – and maybe this will be a question – Nadia, questions to you personally: have you ever had a project that discharged you, that you saw that it was already toxic, that it just doesn’t recharge you, you’re not the happy boy who arrives, says: „Hey, I’m playing football”, you were just coming in and saying: „God, I’m playing football, I’m about to fall over and I don’t like it and I’m sick of it, the team is bad”.
N: You know what, I have a separation in my mind, between getting involved in little things like, I don’t know, school academies, some short performances, singing, songs, dressing up
as something, little things like that – I don’t really feel like it unloads me, because it’s a matter of wearing, I don’t know, frog trousers and a flower shirt, no.
K: That’s what we happened to do, imagine two little girls in tissue paper skirts, but you have to see it in the picture, it can’t be told dear people.
N: So it’s things like that, I don’t think it affects me in any great way. I think, that if something was already going to affect me, then some feedback from people afterwards, in the sense of hearing that, for example, I don’t know if this performance, this academy, and this thing there, wasn’t what they expected and I think that’s the kind of thing that can unload. On the other hand, I have one big event at my school, a theatre festival that I organised. I think, in that case, it was like there was so much information, responsibilities, decisions to make, that I didn’t really work out how I felt about it. I was very happy that it was moving forward, because it gave me great satisfaction that: „Ok, that people are getting off, because it’s very common that at the beginning you have 10 people willing, and then you’re left alone with two, I don’t know, one person you asked out, or three, so it definitely it was a bit heartbreaking, but I was very happy that it was just moving forward and I think, I think it’s probably also a matter of the festival is that I haven’t quite figured it out in my own head yet, that I just happened not to think too much about how I was feeling. I also know that the great joy I heard – that it gave me such a feeling, that it recharged me – when it was the last days of the festival and a class put on their performance and coming out of the auditorium saying: „Wow, but great”, she wants to stage another one next year. You know, after two years of pandemonium hearing something like that from people who – it could have been a maths class for example. You know, she’s dabbling with the quadratic function, and she’s not as comfortable on stage as, I don’t know, like my theatre class, and to hear something like that then I feel like it also kind of makes up for all the moments where I felt like everything was turning away from me, and I think it’s also maybe a matter of that kind of feedback a lot. It’s a question of whether you act and hear that what you’re doing makes sense. Yes, like for example some changes at school, some little things like that often.
K: It’s nice to hear that someone likes it, because really if you’re doing a project for yourself, it’s all about you, that it’s you who has to like it and it’s you who has to look in the mirror and say to yourself, 'It’s ok, I’ve done something cool’. I think that’s more difficult sometimes, but it’s also a different conversation. In fact, especially when you’re acting just for people, what I just want to say is that when you do something for them the project may be good, but they are the ones who are supposed to be happy. It doesn’t matter if you’re acting, maybe not for kindergarten children, but whether you’re acting for a high school, for teachers, headmasters, parents it’s actually nice to even see that smile. Only I personally think it’s also nice if the process itself recharges you. I, for example, love theatre projects like this. For example, when I was working on, I think it was a musical, and then a detective story, but a theatrical one, during theatre camps, even though I admit that the effect itself didn’t always go well – because I was nervous on stage, I forgot the text, or I falsified it terribly, imagine losing your voice the day before the musical, it wasn’t really funny – but the whole two weeks of working on it were so important and so uplifting for me, and the people who created the stories were simply amazing. To me, I think it’s a great thing to get good feedback and for it to recharge you the most, that sort of that success, right. The most beautiful thing is when the journey itself makes you happy, because that way you don’t think about how much you had to work for that success, but what a beautiful path you took to get there.
N: Wow, how poetic, but you’ve put it well, I agree that it’s a super feeling like every step gives you the satisfaction of having that feeling: „Wow, this makes sense that I’ve undertaken this”, that: „Ok maybe I don’t sleep at night, but I got a cool graphic for a poster”.
K: We always have a laugh, we always have super ideas.
N: Or working with people that way too. Like you see that they finish their lessons late, they stay after school, they have to go to meetings, but you’re in it together and it’s so uplifting. But I also wanted to bounce the question back to you a little bit, because I feel like I haven’t quite got the theme of these relationships at work. In terms of activities, like for example in your local government, for example, did you feel that you were working with your friends, did any problems arise from that, that, for example, there was someone who wasn’t doing something they were supposed to because they knew you liked them?
K: I’ve worked with super people, in the sense, we haven’t all parted under some super circumstances and I don’t quite know where I stand with everything, but they’re very active people who are very capable of putting in the time, the ideas and I think they really end up in some good place in this world because they want to. That’s what sets them apart from other young people, that they want to, that they’re active, they’re volunteering to do all this without getting money again. I know we keep talking about money, but that’s the truth.
N: It would be nice to get, that’s the truth.
K: It would be nice to have at least for that hot dog from Żabka, or chocolate. I don’t remember those times that well, in the sense I just have memory lapses when it comes to that.
N: It’s just that the moment came, there were these people who came and erased that part.
K: Yes, somehow, they’ve painted that wall, but I feel that with every project or idea – and it’s also like even in a simple English lesson, when someone makes a mistake
– then you probably notice that if you like someone then sometimes you don’t have the balls to tell them something, that the moment we would all live in a purely professional relationship and we would have agreed at the beginning that listen: „I’m sorry if I’m going to be mean, but it’s the outcome of the work that counts”, then you can say to someone: 'No, you’re doing it wrong, no, you played it wrong, no, you read it wrong, do it better’. The moment you work with people you you care about and who you know you’re going to see after a project over coffee, for example, then you’re unlikely to throw things like that at them. I think it’s just such a natural human thing, I very much respect people who can stomp their foot and say, „You know what, no, it doesn’t fit, you played it wrong, it should be more polished”, and at the same time they can come in after a project and say, 'Hey, I hope you didn’t take too much offence’. I think there are golden remedies for everything and of course it all depends on the relationship. I was so fortunate to work with people who just worked a lot and when we had a project, of course we did an awful lot of it. We were constrained by so: adults, then COVID, money, so, yes, I think it’s even good, because these are the problems of such really adult people, and I faced them, we faced them And the team managed. I think we started with a group in general, I won’t count now, but about
8 people. Now there are about 30 people working in the local government, they’ve planned it completely differently, they’ve divided it into sections, so I think it’s great, looking for such innovative solutions, I feel a bit too old to sort of keep up with it, I’m already retired, I’m enjoying my teenage life now, driving around town with my mate in the car and reminiscing about how I used to drive around with leaflets, or with adverts. Now I just drive around to have a chat and, I don’t know, go 'poppy’, that kind of silly stuff just. At the same time, I’m always looking back and seeing what they’re doing, seeing what ideas they have, what perspective they have on it, and to me it seems to be moving forward. We may even have more active people now than we had when I came to school. It’s difficult for me to count, because in general there are a lot more people in the establishments now, and I don’t know if we’ve we’ve driven them, that it’s like the number of people is the same, but just seeing our activities they’ve also got involved – that would be great, because then we can sort of see that our mission is being fulfilled, and on the other hand maybe it’s just a vintage that came in and suddenly boom, 20 people came in.
N: I still have this thought about this relationship at work, in the sense of being involved in projects, because I think I’ve portrayed it before in the way I wanted to, but I think I’ve probably – when I look at my relationships at the festival for example – as hard as I tried, I always tried to be such an empathetic leader, I don’t know if that’s the right term.
K: It’s nice to be an empathetic leader because a cham can achieve a lot, but achieving that and not blowing up all the relationships is more difficult.
N: And I just have the impression that maybe it’s just my opinion, and I believe that some of my class, for example, will disagree with me, but I have the impression that after our festival, after a big part of me was managing, I wasn’t alone in that, but sort of like, let’s say, the head was me. A lot of relationships changed in the classroom, but looking back, sort of summing it up, it’s my impression that we didn’t just fall apart. When I consider that with a whole year of work really – from designing the garments, driving to the sewing rooms, designing all the graphics, writing the posts, planning the performances, writing the schedules, going to the sponsors – I think that this is such a small achievement for our whole class. It’s known, I wasn’t a saint, I kind of tried to do it to the best of my ability, but I also made mistakes, but we ended up going on as a class that it didn’t put us down, and it could have, even though I just tried to put a certain boundary between: my friends and kind of the people that I have to manage somehow, not everyone necessarily understood that, and some people might think that if I’m pointing out to them or, I don’t know, spotting some mistakes that are, that it’s personal and that I’m picking on them, but I wasn’t referring to them personally I was referring to the work that they did. To these effects that when you have a project to be managed you can’t pay so much attention to, for example, the fact that someone worked, I don’t know, four hours on a graphic, you just have to look at it as whether it’s going to sell, for example, because that’s often the goal, or whether people are going to like it. The work just doesn’t show about us and that distance often comes in very handy. And another thought I have is about paying to be involved in things. The thought is, do you think it could be that if we started getting paid to do things, it would stop being so uninfantile, it would stop being so casual – in the sense that the moment someone would be paid for it, then wouldn’t it already become such a work-work?
K: I think something definitely sounds wrong about it – to get money for something that you do in the school council, or at festivals – any theory at all from us that we want money for that.
N: Teachers, we don’t want money though. But maybe maybe the charm is also a little bit in the fact that you take action not because you want cash, or because I don’t know, whatever, but because you sort of know you’re going to learn something. You know I can’t remember why I became chairman?
K: I know, it is a very weak thing to say. It’s a good thing I’m not her anymore. I don’t really know why I came up with this, it’s a bit weird, I don’t understand myself a bit. It seems to me that as young people we have this code that’s from films, from music, to always change the world, to change the world for the better, that we sort of: „Go Frodo, throw that ring into this Mordor and sort of fight for it and do something to make this world a better place”. There was no self-government at all in our primary school, notice, and it was always in the back of our minds like: „Let’s do this self-government, let’s do something cool”, because self-government always has more clout with the management. Maybe that’s why when I came to high school and noticed that there was this option I stated: „Yes, this is the moment when I can help, when I can get involved, when I can do something cool. But you know what I’m thinking, and this is also a question for you at the same time: „Do you think you’ll get involved in things like that when you’re an adult, because I for one don’t know. Like my mum worked for a very long time for the city council, the neighbourhood councils, I honestly don’t distinguish between all those names and I was very happy sort of with her activities. I was very happy that she was saving trees, building pavements and bus stops that finally wouldn’t put someone in danger, but on the other hand I saw that she often worked with people who didn’t quite know what they were doing and came home very tired. You can see these two sides: on the first side is that you’re sort of working precisely for these ideals of yours – that’s why Frodo, that you can do big things, that you’re changing the world for the better, that you’re fighting on behalf of people who either don’t want to or can’t. Also bear in mind that some people just don’t have the opportunity to get involved in actions like this, but on the other hand there are kids at home waiting for you, or friends waiting for you at recess. I remember when I was chairman, I lost a lot of people, not irreversibly, but I just didn’t have time for them and that I remember was always a bit painful because they wanted to catch me, they wanted to talk to me and I wanted to talk to them too, but I was busy. There was a meeting, there was a fair, you had to drop in to see the vice principal and I just had to say: „Hi, I’ll be later”, so there’s two sides to the coin, because there’s definitely a price you have to pay for that, for those ideals, for that Frodo, or, I don’t know, all the other heroes who fought against the system. Do you want to go on, do you want to go further beyond the walls of Mordor?
N: For now I want to pass my baccalaureate, that’s all I can say at the moment. I have one thought, that I think when you’re an adult and you want to do big things, things are harder to do. Maybe this can be taken a bit as encouragement, what I’m going to say now, but
that when you’re young and you want to do things, I feel like you encounter smaller problems after all.
K: You hear kids, do something now.
N: Maybe it’s more that you encounter problems as if they’re tailor-made for you, but you often have someone behind your back to give you a hint, I don’t know, at school you have a teaching staff.
K: Notice also that in general acting as a young person you always have an adult over you, you can always turn around and say colloquially: „I don’t get it, get help”.
N: You can always ask someone who’s already been through something or who can help you in some way. When you’re an adult, I feel like you’re required to embrace yourself, to never make so many mistakes, so maybe just being young is that good time to start and then you’ll see if you want to continue that when you’re big or big or, I don’t know, when you’re at work and so on. Maybe it’s a matter of just being young allows you to make more mistakes. Or is it that just this time of being young allows you more freedom, or just this sense that I’m still learning and I have every right to?
K: So is it worth it after all?
N: I think so, especially when you’re young, that it’s worth it, that it’s even worth trying, because it seems to me that people often have a black-and-white approach to it: either I get involved as much as possible and work for three years in the local government, go to competitions, organise everything, and then I’ll go back to my old job. to competitions, organise everything and so on, or I just don’t do anything, I don’t want local government to work. To me it seems that, listen, everyone should try something like that, that it’s a cool experience.
K: It’s worth choosing – that, for example, I don’t have to do a boy’s day scene in class, but maybe I feel like helping in the local government to help someone.
N: Or take part in an academy. I feel like in all these American films the kids are jumping on stage, and the truth is that kids in our country don’t like jumping on stage.
K: I personally have come across quite a large group of people who just don’t see themselves on stage, they don’t like jumping around and doing silly things, or singing, or just expressing themselves. They’d rather either keep it to themselves or to their friends and I don’t think there’s there’s nothing wrong with that. It’s kind of cool if you’re shy or just don’t feel comfortable presenting your work, there’s nothing wrong with that. On the other hand, I’m sure you’ll find a job or an opportunity where you can test yourself at work, in a group, where you don’t have to make yourself a clown, or a mascot, or a leader, you can just help out.
N: It’s always nice to get help too.
K: From the perspective of someone who manages, for example, it’s very helpful when you hear: someone comes to you and says: „Hey, I really want to help, I want to do something and I’m able to make some small decisions or sit for a while longer. I think the conclusion we have is to look for something for yourself, especially while you’re young, while you have the opportunity, to find something you feel good about. And also activities like this I think are a super opportunity to find people. I know we talked about trust, about sharing a relationship, but you can meet someone at work with, I for example, I remember I had this situation, I remember, for example, I met someone on a project who I didn’t really work well with, because this person was very cold at work, cut, but outside the plan, outside the rehearsals, we got on very well. I think it’s worth noting the fact that some people aren’t unkind, they’re just trying to get the job done in the best possible order, tidiness, effect, and maybe a little more forbearance for them please.
N: I think so.
K: Exactly Nadia, to me it seems like a very well exhausted topic. As a former leader it was even nice to talk about it, because honestly those times are long behind me, but I always come back to them. Of course there were worse moments, I made mistakes, the team made mistakes, but it’s always a lesson for the future. I personally don’t know yet if I’m going to get involved in such things in the future, for the time being I’m resting, taking a deep breath, we’ll see if after that I’ll throw myself in at the deep end or turn around and look for something else, but that’s probably the coolest thing about youth in general – finding your own such path, what you like, what you enjoy, what team you feel comfortable with, so if you don’t try it out then overall how do we know what turns us on?
N: I agree and thank you very much.
K: Because we’re going to finish right?
N: Have a good day, evening and greetings.
K: Greetings.