
Anna Zachurzok
Anna Zachurzok – feministka, aktywistka, humanistka. Pracuje jako animatorka kultury w Gminnym Ośrodku Kultury w Chybiu i współpracuje z Fundacją Wiedzy i Dialogu Społecznego „Agere Aude”. Jest nieuleczalną idealistką wierzącą w edukację i głęboko przekonaną, że można zmienić świat. Najważniejszymi, w jej pracy i aktywności społecznej, są kwestie równości i praw kobiet oraz działania na rzecz społeczności lokalnej. Miłośniczka sztuki, wielbicielka polskiego kina, czytelniczka. W rozmowie z Tomaszem Sobiszem.
Transkrypcja podcastu zrealizowanego w ramach projektu:
Misja Partycypacja: młodzi podcasterzy obywatelscy
Odcinek 31.
Prowadzący: Tomasz Sobisz (TS)
Gość: Anna Zachurzok (AZ)
Anna Zachurzok – instruktorka i specjalistka ds. Projektów w Gminnym Ośrodku Kultury w Chybiu, aktywistka, feministka, apostatka.
TS: Dzień dobry, albo dobry wieczór w zależności od tego, kiedy kto nas słucha. Ja nazywam się Tomek Sobisz, a to jest podcast „Misja Partycypacja”, kolejny odcinek. Dzisiaj gościnią naszego podcastu jest Anna Zachurzok, która jest autorką jednego z tekstów do wydanego ostatnio przez naszą Fundację e-booka pod tytułem „Misja Partycypacja. Aktywizm lokalny młodych”. O tym e-booku będziemy jeszcze mówili później. Aniu, piszesz w tym e-booku na początku: „Aktywność obywatelska młodzieży i aktywowanie młodych ludzi we wsi Chybie”. Jaka to wieś, Chybie, skoro to są w zasadzie przedmieścia dużych miast?
AZ: Przede wszystkim, Chybie to bardzo mała gmina, jedna obszarowo z mniejszych w Polsce, ona oficjalnie ma charakter wiejskiej gminy, tak stoi w dokumentach i opisach naszej gminnej miejscowości. Ponadto nie ma Ratusza, nie ma praw miejskich, nie ma możliwości starania o takie przywileje. Czy ona zostanie włączona do tych większych miast – bo rzeczywiście niedaleko, do Cieszyna, do Bielska, a nawet do Katowic – być może, rzeczywiście miasta rozrastają się i wchłaniają miejscowości, gminy mniejsze, które leżą blisko, ale póki co nie jesteśmy oddaleni daleko kilometrowo, natomiast trudno nam dostać się do tych miast, które wydają się być w zasięgu ręki, ponieważ nie obejmuje nas komunikacja miejska, a komunikacja publiczna powiedziałabym, że jest niewydolna.
TS: Czyli to, co zazwyczaj, zastanawiam się nad tym: czy jakaś miejscowość jest oddalona od tych centrów kultury na przykład miejskich w przypadku 25 km – tak, ta odległość dzieli Chybie od Bielska-Białej – to jest tak duża odległość jednak (chociaż bardzo mała), która dzisiaj, w III dekadzie XXI wieku jest problemem, z tego powodu że nie ma komunikacji.
AZ: 25 km oczywiście da się pokonać na rowerze, da się pokonać naturalnie samochodem, natomiast ścieżki rowerowej, która łączyłaby Chybie i Bielsko-Białą nie ma. Natomiast samochód… no nie każdy posiada samochód, nie każdy posiada prawo jazdy, nie każdy może użyć tego środka transportu. Natomiast na autobus czy pociąg trudno liczyć – mimo, że infrastruktura jest. Bo są drogi łączące Chybie i Bielsko i jest droga żelazna, jest kolej, która powinna być dostępna i łatwa w użyciu, a tymczasem to jest problem ponieważ – owszem, Ci, którzy zarządzają tą infrastrukturą i rozkładami jazdy wiedzą o tym, że uczniowie muszą dostać się do szkół, a ludzie do pracy, ale już o potrzebach kulturalnych jakoś się zapomina. Nie bierze się pod uwagę tego, że z kina czy teatru wraca się po godzinie 22 i jeszcze w dodatku chciałoby się do tych atrakcji kulturalnych dotrzeć na przykład w weekend, to w ogóle praktycznie jest niemożliwe. W związku z tym mieszkańcy tak niedalekiego Chybia, żeby dostać się do Bielska muszą właśnie się zorganizować, umówić się, kto tym razem pojedzie samochodem, tak jakoś się zebrać i zaplanować to.
TS: Czy to się udaje?
AZ: Tak, jasne, że to się udaje. Wiadomo, że nie siedzimy wyłącznie w tym naszym Chybiu, tylko odwiedzamy i Bielsko i Cieszyn i Katowice i szukamy, czy korzystamy z tych atrakcji, które oferują miasta, ale rzeczywiście musimy się umawiać, musimy się zbierać, musimy to planować i to nie z wyprzedzeniem pięciominutowym, tylko przynajmniej kilku godzin.
TS: Czy to w przypadku naszego projektu i naszego podcastu Misja Partycypacja, ten brak komunikacji publicznej, nie jest takim elementem, takim bodźcem, żeby działać społecznie, żeby się organizować, żeby się łączyć w grupy, żeby jakoś po prostu wspólnie zapobiegać tym problemom?
AZ: Naturalnie, jako osoba która pracuje w Ośrodku Kultury, która styka się tam z młodymi ludźmi bardzo często ogłaszam, że wybieram się na spektakl, albo wybieram się do kina, albo jadę na spotkanie autorskie i proponuję miejsca w swoim samochodzie. Oczywiście nie jest to do końca legalne, nie robię tego instytucjonalnie wówczas, a jedynie to spotkanie w instytucji wykorzystuję, żeby poinformować. Natomiast oczywiście, jako Gminny Ośrodek Kultury nie możemy zawozić, czy też podwozić naszych uczestników swoimi prywatnymi samochodami, ponieważ to jest właśnie karalne prawem.
TS: Wspomniałaś o tym przed chwilą, że pracujesz w Gminnym Ośrodku Kultury w Chybiu, opowiedz co tam robisz i czym słynie właśnie GOK Chybski.
AZ: GOK Chybski, w ogóle Chybskie środowisko szczyci się – ja jestem z tego bardzo dumna – że od pięćdziesięciu paru lat w Chybiu funkcjonuje, działa i to prężnie, amatorski klub filmowy Klaps. Gminny Ośrodek Kultury wspiera tę grupę, bo to jest grupa nieformalna, czyli jedna z takich przejawów działania obywatelskiego. Ludzie właśnie zrzeszają się w takich nieformalnych grupach, z różnych powodów nie chcąc zakładać czy to stowarzyszeń, czy fundacji i ta grupa nieformalna działa w Chybiu właśnie od 1969 roku, ona przechodziła różne koleje losu, a dziś znalazła opiekuna i wsparcie w Gminnym Ośrodku Kultury, co jest bardzo wygodnym rozwiązaniem z takich powodów finansowych i organizacyjnych. I ja mam tę przyjemność koordynowania współpracy pomiędzy właśnie członkami amatorskiego klubu filmowego Klaps i gminnego Ośrodka Kultury. Zresztą od dwutysięcznego roku jestem członkinią tego klubu. Zaczynałam jako osoba, która robiła scenografię do filmów Franciszka Dzidy, założyciela tego klubu filmowego, a dzisiaj razem z dziećmi i młodzieżą robimy firmy i to jest wspaniałe zajęcie, które angażuje właściwie całe Chybie, angażuje mieszkańców, angażuje dzieci i młodzież, oczywiście angażuje instytucje, angażuje Ochotniczą Straż Pożarną, Koła Gospodyń.
TS: Z tego co wiem nawet znanych aktorów również angażuje.
AZ: Tak, tak, oczywiście w filmach dzieciaków znani aktorzy nie występują, natomiast mieliśmy przyjemność, mieliśmy okazję współpracować z wielkimi nazwiskami, z wielkimi aktorami, przeżywać tę przygodę także w styczności z ludźmi kina profesjonalnego, ze znanymi postaciami.
TS: Czy możemy wymienić kilka nazwisk znanych aktorów, którzy występowali w filmach klubu filmowego Klaps?
AZ: Jasne, ja sama miałam przyjemność spotkać się na planach filmowych Klapsu z Janem Nowickim, Piotrem Machalicą, mieliśmy także przyjemność współpracować z twórcą, który był związany kiedyś z Chybiem i jako Klaps razem robiliśmy jego film dyplomowy i tam spotkaliśmy się z Anną Cieślak i Andrzejem Chyrą. Na tych planach bywali aktorzy teatrów krakowskich, bardzo długo współpracował z nami wspaniały aktor teatru bielskiego Cezary Chrapkiewicz. Spotkaliśmy się także z Anną Guzik, kiedy jeszcze nie była tą znaną Anną Guzik, ale właśnie aktorką bielskiego teatru, to były naprawdę wspaniałe spotkania, a dzisiaj raczej zapraszamy do nas twórców kina, profesjonalistów, żeby od nich się uczyć: organizujemy warsztaty, organizujemy spotkania z reżyserami, operatorami, z dźwiękowcami.
TS: Z montażystami pewnie też.
AZ: Tak, to są bardzo wartościowe spotkania.
TS: Z tego co wiem to GOK w Chybiu prowadzi również Archiwum Społeczne Gminne.
AZ: Tak, to jest ważny i międzypokoleniowy projekt, który rozpoczęliśmy w okresie pandemii, to był w ogóle wspaniały czas na tą pracę. To archiwum cyfrowe wykorzystuje potencjał i zasoby jakimi dysponuje amatorski klub filmowy Klaps. Wszystko się wiąże z Klapsem, ponieważ Klaps przez te 50 lat dokumentował życie Chybia i Chybian, w związku z tym zgromadzono setki fotografii, nakręcono wiele filmów.
TS: Niewiele gmin w ogóle w Polsce, nie wiem, w latach 70., 80. XX wieku miało w ogóle szansę, nie wiem, nakręcić jakiś krótki materiał filmowy, albo robić regularnie jakieś zdjęcia, a w Chybiu to było normalne?
AZ: Tak, w Chybiu to jest normalne, że właśnie chodzą ludzie z aparatami, chodzą ludzie z kamerami. W latach 70. to były ósemki, szesnastki na taśmę filmową, dzisiaj to są kamery cyfrowe. To jest tradycja, że życie Chybia jest dokumentowane w filmie i fotografii, naprawdę ten zasób jest ogromny. Ponadto zwróciliśmy się do mieszkańców Chybia o to, żeby uzupełnili te nasze zbiory, bo wiadomo, że nie wszędzie docierali Klapsowicze. Odzew jest wspaniały. Osoby starsze dostarczają nam zdjęć, a nasi uczestnicy, członkinie i członkowie Klapsów, ci młodzi i młodsi ślęczą nad tymi zdjęciami, skanują je, obrabiają i uzupełniamy. TS: Spotykają się może z tymi starszymi mieszkańcami, żeby się dowiedzieć kto jest na tych zdjęciach, prawda?
AZ: Robimy regularne spotkania na które przychodzą starsi ludzie i wyświetlamy wówczas te zebrane przez nas dokumenty filmowe i fotograficzne i rozpoznajemy mieszkańców, miejsca.
TS: To niesamowite działanie jest. Czy pewnie, nie wiem, na stronach internetowych, na stronie internetowej GOK-u można zobaczyć efekty i filmowe i te archiwizacyjne Waszej pracy? AZ: Tak, tak, właśnie od kilku lat podstrona właściwie gminnego Archiwum Cyfrowego jest rozwijana, uzupełniana. Wiemy, mamy sygnały, że są odbiorcy, którzy czekają na te kolejne pojawiające się foldery i oglądają, interesują się. Zaskoczyło nas nawet to, że tak wielkie jest zainteresowanie i to, że ludzie z tak dużym zaufaniem – bo to jest duże zaufanie, żeby oddać nam swoje zbiory – dzielą się ludzie tym co mają.
skanujemy te materiały, czy też jakoś je tam utrwalamy i oddajemy te oryginały, to jest oczywiste, chociaż czasami i są nam przekazywane także oryginały na nasz użytek, niekoniecznie ludzie chcą ich zwrotu.
TS: Jeszcze chciałem zapytać o coś takiego: jak w Chybiu to wygląda, to życie społeczne, życie organizacji pozarządowych jak i stowarzyszeń, innych klubów, czy to życie właśnie społeczne się rozwija?
AZ: Czytając raport o stanie organizacji pozarządowych na wsi myślałam o mojej miejscowości, o mojej gminie, ponieważ ten portret jest świetnie odmalowany w tym raporcie, taki właśnie gminy z ich problemami i zaletami wiejskich organizacji pozarządowych. W Chybiu tych organizacji jest ponad 30.
TS: To bardzo duże jak na gminę, która ma 4000 mieszkańców.
AZ: Gmina ma blisko 10000 mieszkańców, ale rzeczywiście ta ilość organizacji jest wymieniana od lat jako atut, jako mocna strona naszej gminy. Rzeczywiście tych organizacji, to nie tylko, że tyle jest zarejestrowanych, czy też tyle możemy wymienić – one rzeczywiście są aktywne. Są to w większości organizacje świeckie, ale wiele z nich działa wokół parafii, ponieważ w klubie są dwie parafie. Te organizacje, zgodnie z profilem rzeczywiście wiejskich organizacji są nastawione na działania lokalne, część z nich dostrzegło potrzebę włączania młodych i walczy o to, żeby w ich szeregach znalazły się młode osoby, choć tradycyjnie tak nie było. Bardzo, bardzo ciekawym ruchem jest zmiana, która się w ostatnim czasie dokonała, w starej organizacji, w Robotniczym Klubie Sportowym „Cukrownik”. Tam władzę w ogóle przejęli młodzi ludzie. Są organizacje, które od zawsze działały wielopokoleniowo i to jest również bardzo cenne, a są organizacje takie jak Koła Gospodyń Wiejskich, które dostrzegły, że się zestarzały bardzo, że w ich szeregach są tylko starsze panie i poczuły, że chciałyby zmiany i starają się.
TS: A jaki odzew młodych osób na te starania Gospodyń Wiejskich, bo chyba gotowanie jest jednak modne wśród młodych ludzi?
AZ: Tak, ale panie z Kółka Gospodyń Wiejskich nie tylko gotują, natomiast one świetnie się sprawdzają w takich projektach międzypokoleniowych. Ja z nimi wielokrotnie współpracowałam, przez lata robiłyśmy odlotową kuchnię objazdową, w której właśnie łączyłyśmy pokolenia, spotykałyśmy ludzi w różnym wieku ze sobą, właśnie przy wspólnym gotowaniu, przy opowieściach, właśnie, przy takich podróżach kulinarnych. To się świetnie sprawdzało. Natomiast one nie mają łatwo, ponieważ tradycyjnie w Chybiu akurat te gospodynie to były starsze panie. Próbują. Najlepiej idzie obecnie Kołu Gospodyń Wiejskich w Zaborzu, a wiąże się ten problem z tym zdiagnozowanym właśnie w tym raporcie, a mianowicie (tak ja sobie myślę): z silnym przywództwem. Tam w każdym tym kole jest taka silna liderka i to jest często problem, ponieważ nie bardzo wie jak oddać władzę, niekoniecznie się chce z nią podzielić.
TS: To jest bardzo częsty problem w organizacjach pozarządowych, nie tylko oczywiście, który my w tym naszym e-booku też podejmujemy i opisujemy, bo mamy ponad 30 lat po transformacji ustrojowej w Polsce, więc wiele organizacji, które powstały w latach 90. XX wieku, ci ludzie, którzy je po prostu zakładali już są osobami doświadczonymi i wiekowo również zaawansowanymi i czas jakby oddać władzę, czy w ogóle oddać inicjatywę młodym ludziom. Wydaje mi się, że to się powoli zaczyna udawać, że to powoli zaczyna istnieć w świadomości tych doświadczonych liderów, choćby z tego powodu, że, jak mówisz, walczą o to, żeby młodzi ludzie przychodzili, nie wiem, do Koła Gospodyń Wiejskich, które się jednak kojarzy z takimi starszymi paniami, które tam śpiewają, czy gotowaniu, ubierają się w jakieś tradycyjne stroje i występują na dożynkach na przykład.
AZ: Zgadza się, ja tu chciałam jeszcze wymienić organizację, która również jest mocno związana z każdą wsią w Polsce, a mianowicie Ochotnicze Straże Pożarne. Nie wiem jak jest w innych gminach, ale W Chybiu widzę, że one sobie z tą wymianą, czy też tym zaangażowaniem młodych radzą świetnie, tworząc te drużyny młodzieżowe. To jest bardzo silna część ich działalności. I jeszcze tutaj bardzo doceniam, że te wszystkie straże również otworzyły się mocno na dziewczyny i to jest też świetne, że to nie tylko są ochotnicy strażacy, ale również strażaczki, to jest fajne, oni odnoszą sukcesy. Natomiast bardzo słabo w tym naszym chybskim środowisku radzi sobie jedyna organizacja ekologiczna – choć to jest obecnie modny, gorący temat – tutaj absolutnie przegrywa wyścig o włączenie młodych ze względu właśnie na tego lidera. To jest rzeczywiście mocny problem, tam liderem jest Pan Mieczysław, który ma jedyną i słuszną receptę na działanie ekologicznego klubu „Eko życie” i oni się już nie odmłodzą.
TS: Czyli bez dialogu, bez oddania inicjatywy innym, bez uwierzenia w siłę innych, nie da się prowadzić organizacji pozarządowej, która byłaby skuteczna.
AZ: Tak, nawet w takich obszarach, które właśnie są bardzo aktualne, bardzo poruszające, bardzo ważne, chociaż te inicjatywy ekologiczne w Chybiu się udają. Sama uczestniczyłam w jednej z takich, która bardzo mi się spodobała, a mianowicie sprzątanie naszej miejscowości i sprzątanie okolic jeziora Goczałkowickiego, które na terenie naszej gminy się znajduje. Uważam, że bardzo dobra, bardzo potrzebna akcja w której uczestniczyliśmy, demokratycznie: uczestniczyły dzieci, uczestniczyła młodzież, uczestniczyli dorośli. To była taka wspólna inicjatywa. Ja bardzo nie lubię „Sprzątania Świata”, które było organizowane rękami uczniów szkół danej miejscowości, natomiast bardzo mi się podoba ta idea w której zakłada się, że to wszyscy mieszkańcy idą sprzątać, a nie tylko uczniowie szkół w wyznaczony dzień.
TS: To co dotychczas powiedziałaś, pokazuje Ciebie jaką taką aktywistkę można powiedzieć instytucjonalną w gminie, czyli osobę, która działa, animuje różnego rodzaju akcje, inicjatywy w Gminnym Ośrodku Kultury, ale też łączy w tych akcjach różne organizacje, które działają na terenie gminy, ale teraz chcielibyśmy poznać trochę te drugie prywatne, można powiedzieć, oblicze aktywistki Anny Zachurzok z Chybia i piszesz tu o sobie: od sprawy codziennej mieszkanki wsi, feministki, aktywistki, ateistki, apostatki, edukatorki, instruktorki i specjalistki od projektów w Ośrodku Kultury. Jak osoba, która właśnie tak aktywnie działa w takich różnych obszarach jako feministka, aktywistka, ateistka, apostatka, wiem, że jesteś uczestniczką i organizatorką Strajków Kobiet, tych wszystkich właśnie marszy i tak dalej, w jaki sposób ta Twoja działalność jest odbierana w Twojej gminie i czy zyskujesz jako osoba prywatna w momencie wsparcie mieszkańców swojej miejscowości?
AZ: Jako osoba prywatna w prywatnych kręgach moich znajomych, moich przyjaciół mam duże wsparcie. Zresztą też tą swoją działalność tak rozumiem, że aktywista to nie tylko ten, który właśnie maszeruje, wykrzykuje i organizuje protesty, ale też ten, który na co dzień dyskutuje, rozmawia, porusza ważne problemy. To robię na spotkaniach towarzyskich, oczywiście robię to również w pracy, bo nie da się według mnie rozdzielić prywatnego i publicznego zaangażowania.
TS: Kto jest aktywistą, to jest zawsze tym aktywistą, prawda?
AZ: Tak, tak właśnie jest, ale to jest dobre, ponieważ najważniejsze dla aktywisty jest posiadanie sieci wsparcia, sieci osób życzliwych, która pomaga przetrwać te nieżyczliwe zetknięcia, które się oczywiście zdarzają. Pierwszy raz przy organizacji właśnie tych jesiennych strajków kobiet z przełomu 2020 i 2021 roku zetknęłam się z koniecznością zachowania neutralności światopoglądowej w instytucji, w której pracuję. Wtedy okazało się, że moje poglądy i moje działania są niepożądane i przynajmniej w tej strefie publicznej muszę je ograniczyć, to znaczy: nie mogłam zamieszać plakatów informujących o strajku kobiet, znaczy nie „nie mogłam”, bo musiałam je zdejmować (bo je rozwieszałam, a potem na polecenia służbowe je zdejmowałam). Oczywiście, że ja się stykałam z tym, że jednego wieczoru ja rozwieszam plakaty, a następnego ranka już ich nie było. Wiem, że moje poczynania były dyskutowane na sesji rady gminy. Jestem mieszkanką małej miejscowości, małej gminy gdzie wszyscy się znamy, albo prawie wszyscy i takie działania, takie poglądy, takie zachowania są także źle oceniane i stykam się z nimi.
TS: Ale ta zła cena z czego wynika: wynika z przepisów na przykład, że na terenie obiektów gminnych, czy obiektów kultury, które należą do gminy nie powinno się czegoś takiego robić jak prywatnie, czy po prostu z jakiegoś światopoglądu innych ludzi, oburzenia innych ludzi na to, że spotykają się z czymś, czego dotychczas w gminie nie było i być może osoby pojedyncze gdzieś tam w tym uczestniczą, mają takie poglądy, ale tego nie propagują publicznie? Nagle okazuje się, że Ty propagujesz publicznie rzeczy, które mogą być nieakceptowalne przez innych, znaczy nie popierane przez innych, ale tutaj wygląda tak jakby z poziomu instytucjonalnego: „polecenie służbowe”, tak, zdejmowanie plakatów. Jednak mimo wszystko dalej jesteś pracownikiem, pracowniczką Gminnego Ośrodka Kultury.
AZ: Mój szef nie sięgnął po ostateczne rozwiązanie, myślę też, że aż tak bardzo ostro nie było, ale słyszałam groźby o tym, że nie wiadomo jak daleko to zajdzie i czy będzie dalej mógł mnie bronić przed swoim szefem, czyli przed wójtem gminy. Było tak.
TS: Mimo wszystko, to co mówisz dodaje mi tak otuchy i nadziei, że to się zmienia, tak, ten światopogląd, że mimo tego, że ludzie się boją niektórych akcji może dlatego, że po prostu nie mają świadomości, nie mają wiedzy na ten temat, tak, ale przez upór pewien, przez pewną konsekwencję, Ty doprowadziłaś do tego, że po pierwsze dalej prowadzisz tą swoją działalność aktywizującą, aktywistki na wsi, która propaguje różnego rodzaju akcje, treści idee, a z drugiej strony jednak dalej pracujesz w tym Ośrodku Kultury i nikt z tej pracy z tego powodu nie wyrzucił, to jednak jest pozytywne.
AZ: Tak, też tak myślę, że to jest pozytywne. Chociaż czasami się boję, rzeczywiście czasami się boję: czy mogę to zrobić, czy to nie pociągnie dalszych konsekwencji. Nie stało się tak, chociaż rzeczywiście całą tą kobiecą jesień tych strajków, tych protestów, bardzo mocno uczestniczyłam w tym wszystkim, ogłaszałam to, za każdym razem relacjonowałam te swoje udziały na fejsbuku, robiłam tam właśnie swoją akcję plakatowania naszej miejscowości w celach informacyjnych, bo chciałam rzeczywiście, żeby te idee, te postulaty, te wiadomości docierały także do Chybia. To było dla mnie ważne. Bardzo się denerwowałam tym, że te plakaty są zrywane, tym że odbyły się te dyskusje na radzie gminy, tym, że kazano mi zdejmować te plakaty, że kazano mi zdejmować pioruny, że kazano mi jakoś tam wycofywać te wszystkie symbole z przestrzeni publicznej, ale potem sobie pomyślałam, że właściwie to odnoszę skutek, że to jest pozytywne, że to znaczy, że ktoś reaguje, czyli że ktoś zauważył.
TS: Przez taką reakcje też tak naprawdę propaguje to, co Ty przekazujesz, bo może by to było niezauważone gdyby nikt na to nie reagował, tak, nawet negatywnie.
AZ: Właśnie być może tak można to oceniać, więc potem się cieszyłam, że jednak ta reakcja jest, że ja wieszam, oni zrywają. Nie wiem oczywiście kto zrywał, mogę przypuszczać, że to pewnie środowiska prawicowe, które silne są w Chybiu. Chybie w ogóle, ma pewną mentalność, ma pewne tradycje ma pewne przyzwyczajenia, tradycyjnie w Chybiu wygrywa Prawo i Sprawiedliwość wybory, samorząd też bywa zdominowany przez ludzi o raczej bardziej konserwatywnych poglądach.
TS: Jednak mimo wszystko w Chybiu może mieszkać, żyć i działać taka osoba jak Ty i chyba nie czujesz takiego bezpośredniego zagrożenia, bo byś chyba tam nie mieszka po prostu?
AZ: Nie, i nawet mówimy sobie wszyscy nadal dzień dobry.
TS: To jest bardzo fajne, takie naprawdę z nadzieją dodające otuchy, że to społeczeństwo się rozwija, że potrafimy ze sobą mimo wszystko rozmawiać, albo uczymy się ze sobą rozmawiać. Nie tyle może tolerować swoje poglądy, a może tolerować po prostu, tak, ale przyglądać się im z jakąś taką, z jakimś takim spokojem, pokojem i tym, że ktoś może mieć inny ogląd na tą samą sprawę, tak.
AZ: Na to liczę, że tak rzeczywiście jest, bo rzeczywiście ja sobie, nie wiem, jakoś założyłam postanowiłam i tak robię, że absolutnie nie kryję się z moimi poglądami, wręcz przeciwnie, rozgłaszam je. Ja często identyfikuje się otwarcie z tymi etykietami, po to, żeby mówić o: apostazji, jak ją zrobić, po to, żeby mówić po co jest feminizm i co dał kobietom i światu, po to, żeby zwracać uwagę na pewne, nie wiem, niesprawiedliwości czy złe aspekty działania instytucji życia społecznego w Polsce. I rzeczywiście na razie nie zamykam ust, wręcz bardzo często jestem zapraszana do rozmów w naszej lokalnej prasie, czy w regionalnych rozgłośniach radiowych. Wiem, że te moje wypowiedzi są słuchane, są dyskutowane, często wykorzystuję te swoje, tą swoją identyfikację i tą swoją działalność w kontaktach z młodymi ludźmi po to, żeby dawać im możliwość refleksji, bo nie mówię, żeby wpływać na ich wybory, ale po to, żeby pobudzić do myślenia i być może jakiegoś przekierunkowania.
TS: Czyli pobudzić do krytycznego myślenia, tutaj zmodyfikowania swojego kursu raz obranego, być może gdzieś tam podyktowanego tradycjami, tym co się mówi w domu i tak dalej i tak dalej.
AZ: A poza tym wiemy o tym, że młodzi ludzie są radykalni i lubię się stykać z ich radykalizmem, bo wierzę, że poglądy mogą się zmienić, mogą troszeczkę się zmodyfikować i to mam zamiar robić.
TS: I o tym piszesz w tekście pod tytułem „Aktywność obywatelska młodzieży i aktywizowanie młodych ludzi we wsi Chybie”, który jest już opublikowany w ramach e-booka wydanego przez Fundację Agere Aude, która się nazywa „Misja Partycypacja. Aktywizm Lokalny Młodych”. Tego e-booka można zobaczyć, poczytać na stronie internetowej Fundacji Agere Aude i na stronie internetowej projektu Misja-partycypacja.pl, on zawiera oprócz tekstów, także materiały audiowizualne, wypowiedzi młodych ludzi, bardzo ciekawe. Zachęcamy do czytania tego projektu. Myślę, że na dzisiaj już skończymy tą rozmowę, bo chociaż myślę, że moglibyśmy bardzo długo rozmawiać, bo ta tematyka, rozmowa rozwijałaby się cały czas. A ja przypomnę, że naszą gościnią naszego kanału podcastowego, jak sama o sobie pisze, feministka, aktywistka ateistka, apostatka, edukatorka, instruktorka i specjalistka od projektów w Gminnym Ośrodku Kultury w Chybiu Anna Zachurzok. Dziękuję Ci Aniu za wizytę w naszym studio.
AZ: Dziękuję bardzo i zapraszam do siebie.
TS: Z przyjemnością przyjedziemy, dziękuję.
Transcription of a podcast produced as part of the project:
Mission Participation: young citizen podcasters
Episode 31.
Host: Tomasz Sobisz (TS)
Guest: Anna Zachurzok (AZ)
Anna Zachurzok – instructor and project specialist at the Community Cultural Centre in Chybiu, activist, feminist, apostate.
TS: Good morning, or good evening depending on when who is listening. My name is Tom Sobisz, and this is the 'Mission Participation’ podcast, another episode. Today’s guest on our podcast is Anna Zachurzok, who is the author of one of the of the texts for our Foundation’s recently published e-book entitled 'Mission Participation. Local youth activism’. We will talk more about this e-book later. Anna, you write in this e-book at the beginning: „Youth civic activism and youth activism in the village of Chybie”. What kind of village is Chybie, when it is basically a suburb of big cities?
AZ: First of all, Chybie is a very small commune, one of the smaller ones in Poland, it officially has the character of a rural municipality, so it stands in documents and descriptions of our commune. Moreover, it has no town hall, no municipal rights, no no possibility to apply for such privileges. Whether it will be incorporated into these larger cities – because it is indeed not far, to Cieszyn, to Bielsko, and even to Katowice – perhaps, indeed, cities grow and absorb towns, smaller municipalities that are close by, but for the time being we are not far away in terms of kilometres, but it is difficult for us to get to these cities, which seem to be within reach, because we are not covered by public transport, and I would say public transport is inefficient.
TS: So what I usually wonder is: is any village far away from these cultural centres in the case of, for example, urban centres in the case of 25 km – yes, this distance separates Chybie from Bielsko-Biała – this is such a large distance, however (although very small), which today, in the third decade of the 21st century, is a problem because there is no communication.
AZ: The 25 km can of course be covered by bicycle, it can of course be covered by car, but there is no cycle path connecting Chybie and Bielsko-Biała. By car … well, not everyone has a car, not everyone has a driving licence, not everyone can use this means of transport. On the other hand, it is difficult to count on a bus or a train – even though the infrastructure is there. Because there are roads connecting Chybie and Bielsko and there is an iron road, there is a railway, which should be accessible and easy to use, but in the meantime it is a problem because – yes, those who manage this infrastructure and timetables know, that pupils need to get to school and people need to get to work, but cultural needs are somehow forgotten. They don’t take into account the fact that you come back from the cinema or the theatre from the cinema or theatre after 10 p.m., and if you want to get to these cultural attractions on a at the weekend, for example, is practically impossible. In order to get to Bielsko, the inhabitants of the nearby town of Chybie have to organise themselves, decide who is going to drive this time, get together and plan the trip.
TS: Does it work?
AZ: Yes, of course it works out. It goes without saying that we do not sit only in our Chybie, but we also visit Bielsko, Cieszyn and Katowice, and we look for or make use of those attractions which the cities offer, but we do have to make an appointment, we have to get together, we have to plan it and not five minutes in advance, but at least a few hours.
TS: In the case of our project and our podcast, Mission Participation, isn’t this lack of public communication such an element, such an impetus to act socially, to organise ourselves, to join groups, to somehow simply prevent these problems together?
AZ: Naturally, as someone who works at the Cultural Centre, who comes into contact with young people there, I very often announce that I’m going to a play, or going to the cinema, or going to an author’s meeting and offer seats in my car. Of course, it’s not exactly legal, I don’t do it institutionally then, I just use this meeting I only use the meeting at the institution to inform people. But of course, as a Community Cultural Centre, we can’t drive or pick up our participants in our private cars, because that is punishable by law.
TS: You mentioned a moment ago that you work at the Community Cultural Centre in Chybie, tell us what you do there and what the GOK Chybie is famous for.
AZ: The GOK Chybie, and the community in Chybie in general, is proud – and I am very proud – that for fifty or so years an amateur film club called Klaps has been active and thriving in Chybie. The Community Cultural Centre supports this group, because it is an informal group, which is one such manifestation of civic action. People come together People come together in such informal groups for various reasons, not wanting to set up either This informal group has been active in Chybiu since 1969, it has gone through various vicissitudes, and today it has found a guardian and support in the Community Cultural Centre, which is a very convenient solution for financial and organisational reasons. and organisational reasons. And I have the pleasure of coordinating cooperation between precisely the members of the Klaps amateur film club and the Municipal Cultural Centre. By the way, I have been a member of this club since 2000. I started out as a person who did set design for the films of Franciszek Dzida, the founder of this film club, and today together Today, together with children and young people, we are making companies, and this is a wonderful activity which involves virtually the whole of Chybie, involving residents, children and young people, and of course, involving institutions, the Voluntary Fire Brigade, and the Women’s Housewives’ Circle.
TS: As far as I know, even well-known actors are also involved.
AZ: Yes, yes, of course, in the kids’ films the well-known actors don’t appear, whereas we had the pleasure, we had the opportunity to work with the big names, with the great actors, to experience this adventure also in contact with the people of professional cinema, with well-known characters.
TS: Can we name some of the well-known actors who have appeared in Klap film club films?
AZ: Sure, I myself had the pleasure of meeting on the sets of Klaps with Jan Nowicki, Piotr Machalica, we also had the pleasure of working with a filmmaker who used to be connected with Chybie and as Klaps we made his diploma film together and there we met Anna Cieślak and Andrzej Chyra. Actors from Cracow theatres frequented these sets, a great actor from the Bielsko Theatre, Cezary Chrapkiewicz, worked with us for a very long time. We also met with Anna Guzik, when she was not yet the famous Anna Guzik, but an actress of the Bielsko-Biała theatre; these were really wonderful meetings, and today we rather invite filmmakers, professionals, to learn from them: we organise workshops, meetings with directors, cinematographers, with sound engineers.
TS: With the editors, probably too.
AZ: Yes, these are very worthwhile meetings.
TS: As far as I know, the GOK in Chybie also runs the Community Social Archive.
AZ: Yes, this is an important and intergenerational project that we started during the pandemic period, it was in general a great time for this work. This digital archive takes advantage of the potential and resources that the Klaps amateur film club has at its disposal. Everything is connected with Klaps, because Klaps has been documenting the life of Chybie and it’s people for these 50 years, and hundreds of photographs have been collected and many films have been made as a result.
TS: Not many municipalities in Poland at all, I don’t know, in the 1970s, 1980s had the chance to, I don’t know, shoot some short footage or do some shooting on a regular basis, and in Chybie it was normal?
AZ: Yes, in Chybie it is normal to have people walking around with cameras, people walking around with cameras. In the 1970s it was 8s, 16s on film, today it’s digital cameras. It is a tradition that the life of Chybie is documented in film and photography, really this resource is huge. In addition, we have asked the residents of Chybie to add to our collection, because it is clear that the Klapsowiczs did not reach everywhere. The response has been wonderful. The elderly provide us with photos, and our participants, Klaps members, the young and the younger ones, are poring over these photos, scanning them, processing them and adding to them.
TS: They are perhaps meeting with these elderly residents to find out who is in these photos, right?
AZ: We do regular meetings where older people come and we then screen these film and photographic documents we have collected and recognise residents, places.
TS: It is an amazing activity. Are you sure, I don’t know, on the websites, on the GOK website, can you see the effects and the filming and archiving of your work?
AZ: Yes, yes, it’s just that for several years now the sub-site of the actually municipal Digital Archive has been developed, supplemented. We know, we have signals that there are audiences who are waiting for these next folders to appear and are watching, interested. We have even been surprised that there is so much interest and that people are sharing what they have with such great trust – because it is a great trust to give us their collections. We scan these materials, or somehow capture them there, and we give these originals back, that’s obvious, although sometimes and there are also originals given to us for our use, people don’t necessarily want them back.
TS: I would also like to ask something like this: what does it look like in Chybiu, this social life, the life of non-governmental organisations as well as associations, other clubs, is this social life developing?
AZ: While reading the report on the state of NGOs in rural areas, I was thinking about my village, my commune, because this portrait is brilliantly painted in this report, such a commune with its problems and the advantages of rural NGOs. There are more than 30 such organisations in Chybiu.
TS: This is very large for a municipality with 4,000 inhabitants.
AZ: The municipality has a population of nearly 10000, but indeed this number of organisations has been mentioned for years as an asset, as a strength of our municipality. Indeed these organisations, it’s not just that so many are registered, or so many we can list – they are indeed active. They are mostly secular organisations, but many of them are active around the parishes, as there are two parishes in the club. These organisations, in keeping with the profile of really rural organisations are geared towards local activities, some of them have recognised the need to include young people and are struggling to include young people in their ranks, although traditionally this has not been the case. A very, very interesting movement is the change that has happened recently, in the old organisation, the Workers’ Sports Club 'Cukrownik’. There, young people in general have taken over. There are organisations that have always been multi-generational and that is also very valuable, and there are organisations such as the Rural Housewives’ Circles that have noticed that they have grown very old, that there are only older ladies in their ranks, and they felt that they would like a change and they are trying.
TS: And what is the response of young people to these efforts of the Rural Housewives, because I guess cooking is fashionable among young people after all?
AZ: Yes, but the ladies of the Rural Housewives’ Circle don’t just cook, they are great at intergenerational projects. I’ve worked with them many times, for years we’ve been doing a special kitchen tour where we brought generations together, we brought people of different ages together, we cooked together, we told stories, we went on culinary journeys. It worked very well. However, they do not have it easy, because traditionally in Chybie these were older women. They try. The Rural Housewives’ Circle in Zaborze is doing best at the moment, and this problem is related to the one diagnosed in this report, namely (so I think): strong leadership. There is such a strong leader there in each of these circles and this is often a problem, because she doesn’t really know how to hand over the power, she doesn’t necessarily want to share it.
TS: This is a very common problem in NGOs, not only of course, which we also take up and describe in this e-book of ours, because we are more than 30 years after the political transformation in Poland, so a lot of organisations that were established in the 1990s, those people who founded them are already experienced and advanced in age and time. and also advanced in age, and it’s time to sort of hand over the power, or the initiative in general, to young people. It seems to me that this is slowly beginning to exist in the consciousness of these experienced leaders, if only because, as you say, they are fighting to get young people to come to, I don’t know, the Rural Housewives’ Circle, which is, however, associated with older ladies who sing or cook there, dress in some traditional clothes and perform at harvest festivals, for example.
AZ: I would also like to mention an organisation that is also strongly associated with every village in Poland, namely the Voluntary Fire Brigades. I don’t know what it is like in other municipalities, but in Chybie I can see that they manage this exchange, or this involvement of young people, very well, creating these youth teams. This is a very strong part of their activities. I also appreciate that all the fire brigades have opened up to girls and it’s great that they’re not just volunteer firefighters, but also female firefighters, it’s cool, they’re successful. On the other hand, the only environmental organisation in our community is doing very poorly – even though this is a fashionable, hot topic at the moment – here it is absolutely losing the race for the inclusion of young people because of this very leader. This is a really strong problem, the leader there is Mr Mieczysław, who has the only and right recipe for the operation of the ecological club „Eko życie” and they will not get any younger.
TS: That is, without dialogue, without giving the initiative to others, without believing in the power of others, it is impossible to run an NGO that is effective.
AZ: Yes, even in such areas, which are very topical, very moving, very important, although these environmental initiatives in Chybie are successful. I myself took part in one such initiative, which I liked very much, namely the cleaning of our village and the cleaning of the area around Lake Goczałkowice, which is located in our municipality. I think it was a very good, very necessary action in which we participated, democratically: children participated, young people participated, adults participated. It was such a joint initiative. I don’t really like the „Clean up the world” event, which was organised by schoolchildren in a particular locality, but I really like the idea of all residents going out to clean up, and not just schoolchildren on a designated day.
TS: What you have said so far shows you as such an activist, one could say an institutional activist in the municipality, i.e. a person who acts, animates various actions, initiatives in the Municipal Cultural Centre, but also unites in these actions various organisations that operate in the municipality, but now we would like to get to know a little bit about the other, private, one could say, face of the activist Anna Zachurzok from Chybie, and you write about yourself here: from a matter of everyday village resident, feminist, activist, atheist, apostate, educator, instructor and project specialist at the Cultural Centre. How does a person who is just so active in such different areas as a feminist, activist, atheist, apostate, I know that you are a participant and organiser of the Women’s Strikes, all these marches and so on, how is this activity of yours received in your municipality and do you gain as an individual in the moment the support of the people in your locality?
AZ: As a private person in my private circles, my friends, I have a lot of support. Anyway, I also understand my activity in such a way that an activist is not only the one who just marches, shouts and organises protests, but also the one who discusses, talks and raises important issues on a daily basis. That’s what I do at social gatherings, of course I also do it at work, because it’s impossible, in my opinion, to separate private and public engagement cannot, in my opinion, be separated.
TS: Whoever is an activist is always the activist, right?
AZ: Yes, that’s how it is, but it’s a good thing, because the most important thing for an activist is to have a network of support, a network of sympathetic people, which helps you survive those unfriendly encounters that do happen, of course. The first time I was confronted with the need to maintain worldview neutrality in the institution where I work was when organising those very autumn 2020/2021 women’s strikes. At that time, it turned out that my views and my actions were undesirable and, at least in this public area, I had to restrict them, that is: I could not stir up posters informing about the women’s strike, that is, not 'could not’, because I had to take them down (because I hung them up and then, on official orders, took them down). Of course I was confronted with the fact that one evening I was putting up posters and the next morning they were gone. I know that my actions were discussed at a session of the municipal council. I am a resident of a small town, a small commune where we all know each other, or almost all of us, and such actions, such views, such behaviour are also ill-judged and I come into contact with them.
TS: But this bad price is due to what: is it due to regulations, for example, that you shouldn’t do such things in private on municipal premises or cultural facilities that belong to the municipality, or is it simply due to some other people’s worldview, other people’s indignation at encountering something that hasn’t existed in the municipality before, and perhaps individuals somewhere participate in it, hold such views, but don’t promote it in public? Suddenly it appears that you are promoting things in public that may not be acceptable to others, I mean not supported by others, but here it looks as if from an institutional level: „official order”, yes, taking down posters. But nevertheless you continue to be an employee, an employee of the Community Cultural Centre.
AZ: My boss didn’t reach for a final solution, I also think that it wasn’t that harsh, but I heard threats about how far it would go and whether he could continue to defend me against his boss, the head of the municipality. It was like this.
TS: In spite of everything, what you say gives me so much encouragement and hope that this is changing, yes, this view of the world, that in spite of the fact that people are afraid of certain actions maybe because they simply don’t have the awareness, they don’t have the knowledge on this subject, yes, but through a certain persistence, through a certain consistency, You have managed to continue your activism in the countryside, which promotes all sorts of actions, the content of ideas, and on the other hand you continue to work in this Cultural Centre and no one has fired you because of that, which is positive.
AZ: Yes, that’s what I think is positive too. Although sometimes I am afraid, indeed sometimes I am afraid: can I do it, won’t it have further consequences. It didn’t happen, although indeed this whole women’s autumn of these strikes, of these protests, I participated very strongly in all of it, I announced it, I reported each time I took part on Facebook, I did my own poster action there for information purposes, because I really wanted these ideas, these demands, these messages to reach Chybie as well. That was important to me. I was very upset that these posters were being torn down, that there were these discussions at the village council, that I was told to take down these posters, that I was told to take down the lightning bolts, that I was told somehow to withdraw all these symbols from the public space, but then I thought to myself that I was actually having an effect, that it was positive, that it meant, that someone is reacting, that someone has noticed.
TS: By such a reaction, it also actually propagates what you are communicating, because it might it would go unnoticed if nobody reacted to it, yes, even negatively.
AZ: That is perhaps how it can be judged, so afterwards I was glad that however
the reaction is there, that I hang it, they tear it down. Of course, I don’t know who tore it down, I can assume that it was probably the right-wing circles, which are strong in Chybie. Chybie in general, has a certain mentality, has certain traditions has certain habits, traditionally in Chybiu the elections are won by PIS, the local government is also sometimes dominated by people with rather more conservative views.
TS: But still, a person like you can ,still live and act in Chybiu and you probably don’t feel such a direct threat, because you wouldn’t live there, would you?
AZ: No, and we even still say good morning to each other.
TS: It is very cool, such a really hopeful encouragement that this society is developing, that we are able to talk to each other after all, or are learning to talk to each other. Not so much maybe to tolerate each other’s views, or maybe to tolerate simply, yes, but to look at them with some kind of, with some kind of calmness, peace and the fact that someone might have a different view on the same issue, yes.
AZ: I hope this is indeed the case, because in fact I, I don’t know, I have somehow decided and I do so, that I absolutely do not hide my views, on the contrary, I publicise them. I often identify myself openly with these labels, in order to talk about: apostasy, how to do it, to say what feminism is for and what it has given to women and the world, to draw attention to certain, I don’t know, injustices or bad aspects of the institutions of social life in Poland. And indeed, for the time being I do not keep my mouth shut; in fact, I am very often invited to speak in our local press or on regional radio stations. on regional radio stations. I know that my statements are listened to, I know that my speeches are listened to, discussed, and I often use my identity and my activities with young people to give them the opportunity to reflect, not to influence their choices, but to stimulate them to think and perhaps to change their minds.
TS: That is, to stimulate critical thinking, here to modify one’s course once taken, perhaps dictated somewhere by traditions, what is said at home and so on and so forth.
AZ: And besides, we know that young people are radical and I like to get in touch with their radicalism because I believe that views can change, they can modify themselves a little bit and that’s what I intend to do.
TS: And this is what you write about in the text entitled „Youth civic participation and activating young people in the village of Chybie”, which is already published as part of an e-book published by the Agere Aude Foundation, which is called „Mission Participation. Youth Local Activism’. This e-book can be seen, read on the website of the Agere Aude Foundation and on the website of the Misja-partycypacja.pl project, It contains, apart from texts, also audiovisual materials, statements of young people, very interesting. We encourage you to read this project. I think we are going to end this conversation for today, because although I think we could talk for a very long time, because this topic, the conversation would develop all the time. And I would like to remind you that our guest on our podcast channel, as she writes about herself, is a feminist, atheist activist, apostate, educator, instructor and project specialist at the Community Cultural Centre in Chybie Anna Zachurzok. Thank you Anna for visiting our studio.
AZ: Thank you very much and feel free to come along.
TS: We would love to come, thank you.