Łukasz Wawrzyczek

Posłuchaj nowego odcinka podcastu!

Łukasz Wawrzyczek opowiada o tym, jak stał się aktywistą i co młody człowiek może zyskać ze współpracy z organizacjami pozarządowymi.

Łukasz Wawrzyczek – student trzeciego roku politologii, pracownik Fundacji Animus oraz Fundacji Europejski Instytut Outcoucingu. Ponadto jest członkiem samorządu studenckiego. W przeszłości pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Młodzieżowej Rady Miasta Tychy oraz radnego Młodzieżowego Sejmiku Województwa Śląskiego. Poza pracą i studiami interesuje się piłką nożną oraz nowymi technologiami.

Transkrypcja podcastu zrealizowanego w ramach projektu:

Misja Partycypacja: młodzi podcasterzy obywatelscy

Odcinek 40.

Prowadzący: Kamil Kwak (K)

Gość: Łukasz Wawrzyczek (Ł) 

Łukasz Wawrzyczek – student trzeciego roku politologii, pracownik Fundacji Animus oraz Fundacji Europejski Instytut Outcoucingu. Ponadto jest członkiem samorządu studenckiego. W przeszłości pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Młodzieżowej Rady Miasta Tychy oraz radnego Młodzieżowego Sejmiku Województwa Śląskiego. Poza pracą i studiami interesuje się piłką nożną oraz nowymi technologiami.

K: Cześć, witamy w kolejnym podcaście w ramach programu „Misja Partycypacja”, ja nazywam się Kamil, a moim gościem dzisiaj będzie Łukasz Wawrzyczek, pracownik Fundacji Europejskiego Instytutu Outsourcingu. Dzisiaj z Łukaszem chciałbym porozmawiać o tym, jak z wolontariusza, człowiek może stać się pracownikiem organizacji pozarządowej, po drodze angażując się w wiele różnych inicjatyw. Warto przybliżyć trochę sylwetkę Łukasza: młody, zaangażowany, przystojny chłopak, który całe swoje nastoletnie życie, do teraz, angażuje się we wszelakich organizacjach i inicjatywach takich jak samorządy szkolne, samorząd studencki, młodzieżowa Rada Miasta, Sejmik Województwa, a teraz organizacja pozarządowa, już jako profesjonalny specjalista, pracownik. Łukaszu, chciałem Ci zadać takie pytanie, co Cię zmotywowało, żeby w ogóle zacząć? Zawsze było się tym licealistą gimnazjalistą, kopało się w balę na ulicy, a nagle się było skarbnikiem, może przewodniczącym klasy – jak to się u Ciebie zaczęło?

Ł: Czołem, cześć wszystkim. No u mnie to zaczęło się tak naprawdę w drugiej klasie podstawówki, kiedy dołączyłem do harcerzy i to na początku była zabawa. No i jak po prostu już tam zacząłem się bawić w tych harcerzach, to też zacząłem można powiedzieć awansować w tej hierarchii, a później do takiej motywacji właśnie, żeby zacząć działać, już nie tylko dla zabawy, tylko żeby faktycznie coś zacząć robić to zmotywowała mnie taka wewnętrzna chęć działania, wewnętrzna chęć zrobienia czegoś nowego, bo po prostu, zacząłem dostrzegać pewne rzeczy, które było można poprawić – czy to u mnie w gimnazjum, czy to u mnie w klasie, czy to właśnie u mnie w liceum. Zacząłem dostrzegać takie rzeczy do poprawy. Wiedziałem, że jeżeli ja się za to nie zabiorę, to może się nikt za to nie zabrać, dlatego uznałem, że sam muszę zacząć działać. To jest dość często powtarzający się motyw, że jednak często najlepiej zabrać sprawę w swoje ręce. K: Przez te całe lata angażowania się robiłeś mnóstwo różnych rzeczy w różnych dziedzinach. Jednak trzeba przyznać, że młodzieżowa Rada a Sejmik, a samorząd szkolny, a praca w NGO-sie, organizacji pozarządowej, to jest kompletnie inna bajka. Czy to jest coś co Cię kręci, czy nie lubisz stagnacji? Nie lubisz robić cały czas tego samego? Czy ta specyfika pracy Ci odpowiada czy nie lubisz tego, jakoś musisz sobie z tym radzić, coś zmieniać, wprowadzać swoje wizje w życie?

Ł: Faktycznie było dużo tych rzeczy wszelakiego rodzaju. Czy tak jak wspomniałeś, czy to młodzieżowa Rada czy młodzieżowy Sejmik, samorządy szkolne. No można powiedzieć, że to są rzeczy zupełnie różnej bajki. To są jakby rzeczy totalnie różne, ale też jednocześnie podobne, bo czy to NGO-s czy młodzieżowy sejmik czy samorząd opiera się na działaniu na rzecz czegoś. Młodzieżowa Rada opiera się na działaniu na rzecz miasta, samorząd na rzecz szkoły, uczniów i tym podobne. To, czy ja jakby nie lubię w sensie czy jakby mam z tym problem, czy ja lubię taką specyfikę działań? Mi to bardzo odpowiada. Takie podejście zadaniowe do sprawy. To jest rzecz wspólna chyba wśród tych wszystkich rzeczy, w których działałem, że jest bardzo mocne podejście zadaniowe do sprawy, tak jak teraz W NGO-sie na przykład mamy projekt, to wiadomo, że trzeba zrealizować ten projekt. Czasami się siedzi nad tym 12 godzin, czasami się siedzi nad tym 16 godzin jednego dnia, ale za to 2 dnia już można spędzić tylko 3 godziny. Chodzi o to, żeby wszystko po prostu było zrobione. Tak samo było w tych innych rzeczach, w których działałem. No i też myślę, że właśnie jeżeli ktoś lubi działać – jeżeli jakaś młoda osoba, która lubi działać, ale też nie wie do końca, jak zacząć – to myślę, że niech pójdzie do samorządu i niech zobaczy, czy odpowiada mu taka specyfika pracy właśnie, czy takie podejście zadaniowe mu po prostu odpowiada, że coś musi być zrobione bo wtedy też się przekona czy to jest dla niego, albo to nie jest dla niego. K: Zgodzę się, jak najbardziej. Tutaj też warto dodać, bo całą ideą naszego podcastu, tego dlaczego tu siedzimy i gadamy do Was, jest to żeby słuchaczy naszych trochę zainspirować. I tak jak powiedział Łukasz, jeżeli nie zapiszemy się do jakiejś organizacji pozarządowej, nie wystąpimy do samorządu szkolnego, studenckiego, oczywiście nie przekonamy się. Nie można się jednak zniechęcać, nie każda organizacja, nie każda rada młodzieżowa jest dla każdego, nie każdy lubi siedzieć na sesji Rady Miasta i słuchać o budżecie i proponować swoje jakieś zmiany czy interesować się swoim miastem, może go to nie interesuje, może bardziej podobałaby się mu taka praca, czy to zdalna, czy fizyczna w jakieś organizacji i pytanie do Ciebie jest takie – czy mnogość opcji, gdzie można się angażować, czy to Cię bardziej zmotywowało, czy trochę bardziej przytłoczyło?

Ł: Mnie osobiście zmotywowało. Ponieważ tych opcji jest w dzisiejszym świecie od groma. Czy to właśnie samorząd, czy to nawet harcerstwo, czy swego rodzaju organizacje pozarządowe, w których można zacząć być wolontariuszem. Ja też w tej organizacji w której obecnie pracuję, też na początku byłem wolontariuszem, który pomagał w działaniach. Mnie osobiście ta mnogość tych opcji mnie motywuje, zwłaszcza że jak sobie jeszcze wspomnę te 5 lat temu, 6 lat temu, kiedy ja zaczynałem tak na prawdę działać, nie było ich tyle, te niektóre rzeczy dopiero się rozwijały. One dopiero tak raczkowały, jeszcze to nie były takie konkretne opcje, one na początku musiały same się ukształtować. Teraz już mamy coraz więcej tych opcji i też myślę, że młodzież mogłaby na tym skorzystać. Co też jest naszym zadaniem? Żeby ich nie przytłaczać za bardzo. Mamy wiele rzeczy, wiele informacji, które są obecnie rzucane do młodzieży, a jeszcze jeżeli zaczniemy ich atakować hasłami na zasadzie „działajcie!”, „macie opcję tu i tu”, faktycznie to może trochę przytłoczyć, zwłaszcza, że czasami żeby działać, to wystarczy zebrać trzech, czterech swoich znajomych, którzy, nie wiem, będą chcieli postawić albo wyremontować huśtawkę na swoim osiedlu i to już będzie jakiś dobry start na działanie. 

K: Tak, taka właśnie przysłowiowa huśtawka to może być bardzo dobry początek. Wydawać mogłoby się to być czymś bardzo małym, ale biorąc pod uwagę to, że większość obywateli w ogóle nie angażuje się w sprawy społeczne, to każdy by zadbał o jedną huśtawkę to już jakoś lepiej hulałoby to.

Ł: Zwłaszcza, że jeżeli mogę jeszcze tutaj powiedzieć jedną rzecz, to coś co też zauważyłem przez te lata moich działań można tak to nazwać. To jest to, że właśnie młodzi ludzie chcą się angażować, nie wszyscy oczywiście, ale jest bardzo dużo młodych ludzi, którzy chcą się angażować. Bardzo często nie wiedzą jak, albo właśnie nie widzą tych opcji. Teraz to się zmienia, bo faktycznie NGO-sy zaczęły wychodzić do tej młodzieży, która chce działać. W przeszłości tak to niestety nie wyglądało. Ja wiem, że fundacja, w której obecnie pracuję ona do nas wyszła z propozycją warsztatów dla nas. To się chyba opłaciło, ale jednak to takie działanie to jest dość ważnym, zwłaszcza dla młodzieży, bo to też może ukształtować tą młodzież na porządnych obywateli. 

K: Dlatego powstają takie programy jak „Misja Partycypacja”, gdzie młodzież może posłuchać i zainspirować się od innych ludzi. Pozostaje jeszcze jedna bolączka, która męczyła mnie, pewnie i Ciebie, a także młodzież, z którą mam okazję rozmawiać przy okazji różnych warsztatów czy spotkań. Wszystko fajnie można się angażować, można w Radzie, wszyscy są chętni, oczywiście, ale pozostaje tylko jeden problem z angażowaniem się. Dużo młodych ludzi wolałoby po prostu iść do pracy. Co powiedziałbyś takim osobom, które mogłyby iść już do pracy, bo nie opłaca się być wolontariuszem, Twoja rada dla nich? Ł: To jest bardzo dobre pytanie. Ja sam je sobie zadawałem przez długi czas tego angażowania się, że faktycznie chciałbym już mieć z tego jakąś korzyść materialną, zwłaszcza właśnie w postaci pieniędzy. Człowiek podczas tego działania też zaczyna dostrzegać, że pieniądze to nie wszystko. Do młodych ludzi to chciałbym powiedzieć, że spokojnie te pieniądze w końcu przyjdą. Rozumiem, że każdy chciałby już zarabiać te swoje pierwsze pieniądze, chciałby gdzieś jednak, jak wcześniej wspomniałeś, mógł sobie pojechać na te wakacje czy takie rzeczy, jednak to nie znaczy, że musisz rezygnować z bycia wolontariuszem. Ja sam teraz studiuję i pracuję, jestem w stanie to połączyć. Wiem też, że jeżeli naprawdę chcesz się angażować i przy okazji chcesz też sobie zarabiać te swoje pierwsze pieniądze i się uczyć, jesteś w stanie to pogodzić, tylko musisz dobrze sobie wszystko rozplanować. Jeżeli czujesz w sobie żyłkę takiego działacza, społecznika to naprawdę nie rezygnuj z tego, bo w końcu gdzieś znajdziesz jakiś sposób, żeby móc na tym zarabiać, żeby móc z tego wyżyć, żeby móc sobie z tego pojechać na swoje jakieś wakacje, po prostu się nie poddawaj, jak będziesz miał jakieś takie wypalenie, jak będziesz uważał, że jest to już niepotrzebne, bo to nie przynosi żadnych pieniędzy, bo one w końcu przyjdą. A w takim działaniu pieniądze nie są najważniejsze. 

K: Żeby nie zniechęcić osób, które być może nie potrafią zdefiniować w sobie żyłki, duszy działacza, trzeci sektor też potrzebuje księgowych, osób biegłych z finansami, więc jeśli takie rzeczy was kręcą, pracy można szukać jak najbardziej. Praca w stowarzyszeniach, fundacjach, szeroko pojętym trzecim sektorze, ma właśnie ten plus, ja na nazwałbym to plusem, że zarówno ja i Ty zaczynaliśmy jako wolontariusz w organizacjach, w których teraz jesteśmy zatrudnieni – dało mi to taką możliwość zapoznania się, z czym to się je i jak taka praca wygląda, czy to mi się w ogóle podoba. Czy miałeś podobnie, czy też dla Ciebie był to taki szeroki okres próbny, właśnie ciężko nazwać to okresem próbnym. Jak byś to nazwał?

Ł: Okres próbny to nie jest dobre stwierdzenie, ale najbliżej do takiego sektora korporacyjnego, można to nazwać okresem próbnym, ale to bardziej jest okres próbny dla samego ciebie, czy to jest faktycznie to, czy ty się w tym dobrze czujesz, czy to takie właśnie działanie, bo nie oszukując się, działanie w Fundacji ma się nijak do działania korporacyjnego, takiej firmy zwykłej. W firmie zwykłej nie myślisz o takich rzeczach jak właśnie takie działanie prospołeczne, w ramach twojej pracy, jak właśnie w NGO-sie. A ten wolontariat wcześniej, ja bym to nazwał w sumie można powiedzieć takim testem, egzaminem dla samego ciebie – może egzamin to jest tak szkolnie, może młodzież zrozumie – czy to jest dla ciebie dobre, czy to jest ten kierunek w którym chcesz iść tak na prawdę, bo to też nie jest kierunek dla każdego. Nie chcę tutaj nikogo oczywiście demotywować, ale niektórzy po prostu wolą działać na zasadzie: wszystko ustalone od początku, sztywne godziny pracy, elegancja. W NGO-sie czasami nie tak to wygląda. Czasami wygląda to tak, że jednego dnia robisz 12 godzin, drugiego dnia robisz 3 godziny. To nie jest dla każdego. Bycie wolontariuszem też się opłaca, żeby sprawdzić, czy to jest dla ciebie.

K: Tym moim zdaniem 3 sektor się najbardziej wyróżnia dla osób bardziej zaangażowanych społecznie, ale też może w tych takich tematykach humanistycznych się obracających. Fundacji, stowarzyszeń jest wiele – od praw zwierząt przez organizacje religijne czy zajmujące się edukacją czy działające w ramach Unii Europejskiej. Nie dość, że w każdej z tych organizacji robi się inne rzeczy, każda z tych organizacji działa w inny sposób, to jeszcze pracownicy, zakres obowiązków, który nie bywa przytłaczający, ale dający taką motywację. Ja na przykład dzisiaj jestem dziennikarzem, nagrywam podcast w studiu profesjonalnym, wczoraj byłem ekspertem od Excela oraz Worda, całego pakietu Office, w ubiegłym tygodniu moderowałem stronę internetową, więc jakieś przygody z HTML-em mnie zastały, pisałem też posty na Facebooku dzisiaj. Podobało mi się to, jest to rozwijające na pewno. Oczywiście w każdej z tych dziedzin nie jestem ekspertem, uczę się. Mam też pomoc, jeżeli jakiejś potrzebuje i to może nie być dla każdego, to może być przytłaczające. Jak Ty, przez właściwie ile lat – sześć, siedem, osiem – swojego działania radziłeś sobie z takim trybem życia?

Ł: Ja sobie radziłem tak, że traktowałem to po prostu jako opcję. No właśnie zobaczenia, czy jest to dla mnie. Ty wspomniałeś, że byłeś wczoraj ekspertem od Excela, dzisiaj jesteś dziennikarzem. Ja mogę powiedzieć, ze nigdy się nie spodziewałem, że częścią mojej pracy będzie tworzenie grafik w Canvie, albo infografik, czy jakiś takich rzeczy w Canvie, nigdy się tego nie spodziewałem, a teraz jednak jest to dość duża część mojej pracy, przynajmniej przez ostatni czas. Tutaj jakiś Excel robię, czy tłumaczę jakieś dokumenty do pracy, czy jakieś takie rzeczy. Na pewno jest to wielozadaniowość, która mam wrażenie, przynajmniej, że nie występuje w innych pracach, bo jednak tam jesteś bardziej wyspecjalizowany. Mam wrażenie, że dla młodych osób właśnie to też może być doskonała okazja, bo jednak w szkole to wiesz, że jesteś humanistą, matematykiem, fizykiem, biologiem, a w takim NGO-sie masz jeszcze szansę jeszcze bardziej zobaczyć, w czym się specjalizujesz i jeszcze bardziej coś ci się może spodobać i jeszcze bardziej możesz znaleźć to coś dla siebie, ten taki swój specjalny dział, np. nigdy nie miałeś okazji do robienia rzeczy w Canvie, a nagle się okazuje, że jesteś w tym bardzo dobry i Twoja praca polega na robieniu rzeczy w Canvie, które są bardzo przydatne, które są bardzo fajne i jakby gdzie indziej mógłbyś to odkryć? Bo jednak w korporacji, nikt, Twój szef, Pan menadżer, do Ciebie nie podejdzie i Ci nie powie „Słuchaj, potrzebuję w tym momencie, żebyś mi zrobił sześć infografik o partycypacji młodzieży. No jednak takie rzeczy się tam nie wydarzą.

K: Kontynuując temat, jaka była najbardziej niespodziewana, szalona rzecz, na którą się natknąłeś w pracy?

Ł: W takim rozumieniu szalona, nietypowa rzecz, to jest ciężkie pytanie…

K: Czy to może był jakiś wyjazd, coś w biurze, jakieś nietypowe, nietypowe zadanie, mail od przełożonej co jest do zrobienia.

Ł: Muszę przyznać, że takie szalone dla mnie, jak teraz mnie nakierowałeś, to muszę przyznać, że to były moje pierwsze samotne wyjazdy za granicę w ramach pracy. Jak wiemy, coś czym można zachęcić młodych ludzi, NGO-sy bardzo często oferują wyjazdy za granicę w ramach projektów na różne szkolenia i takie rzeczy. Ja pamiętam, gdy po raz pierwszy jechałem sam, jako lider, za granicę, to wtedy było do Hiszpanii, czułem, że jest to nowe wyzwanie dla mnie. Czułem, że jest to coś nietypowego dla mnie i może przez chwilę miałem taki moment, że trochę się boję”, bo jest to jednak Hiszpania, bardzo daleko od domu, ale jednak jest to jakaś przygoda nowa. Trzeba to po prostu traktować jako przygodę. Poradziłem sobie. Czy też jak na przykład już w ogóle totalnie sam do Estonii podróżowałem, najpierw samolotem do Łotwy, później z Łotwy busem do Estonii. Gdy nie miało się wcześniej takiej okazji, żeby to przeżyć samemu, bo to zwykle z nami ktoś jedzie, czy jest to jakiś wyjazd zorganizowany przez znajomych, takie rzeczy, to jest łatwiej. Tutaj, gdy jest się samemu i masz tą odpowiedzialność, to jest to coś zupełnie innego. I to była chyba dla mnie taka najbardziej szalona rzecz, że nagle w wieku dwudziestu dwóch, dwudziestu jeden lat, sobie lecę sam gdzieś za granicę, jakiś projekt, faktycznie to było szalone.

K: Moim takim zderzeniem z rzeczywistością było to, kiedy nie myślałem o tym wcześniej, po prostu jechałem gdzieś do pracy na wyjazd, pierwszy mój samotny to był. Poleciałem do Finlandii w gronie osób trochę starszych, zajmujących się też partycypacją młodzieży i nagle zdałem sobie sprawę co się dzieje, zadałem sobie pytanie, co się dzieje, bo zdałem sobie sprawę, że jestem w Sali w Parlamencie, w Centrum Helsinek, gdzie międzynarodową grupą rozmawiamy z dwójką fińskich posłów i ja się odezwałem, co mówiłem na jakiś temat. Kiedy skończyłem mówić usiadłem i na to miejsce, gdzie siedzą posłowie i posłanki, zadałem sobie pytanie „Co się dzieje właściwie?”, pomyślałem sobie, że jestem w pracy właśnie teraz. Ta myśl mnie trochę uspokoiła, ale tak, jest to coś, co człowieka nakręca. 

Ł: Tutaj jeszcze trzeba przyznać, że faktycznie trzeba przyznać jest to coś niesamowitego gdy w tej pracy spotykasz bardzo różnych ludzi na różnych stanowiskach. Tak jak wspomniałeś, raz w pracy nagle na projekcie spotykasz posłów, tutaj gdzieś nagle spotykasz jakiegoś burmistrza, tutaj gdzieś spotykasz kogoś innego, to też jest forma nauki. To są ludzie starsi, też ludzie bardziej doświadczeni, a praca w NGO-sie daje Ci takie możliwości, aby się uczyć od innych ludzi międzynarodowo, aby poznać trochę inną perspektywę.

K: Kończąc już tą naszą krótką pogawędkę, dwa szybkie pytania do Ciebie Łukaszu: Czy warto próbować, być wolontariuszem, czy warto próbować się testować?

Ł: Tak, warto.

K: Drugie pytanie. Jeżeli nam się to spodoba, ale będą nam doskwierać finansowe zagwozdki, przemyślenia, czy ta droga, wyboista droga, wolontariusz, pracownik jest warta zaangażowania naszego i czasu?

Ł: Tak, jest warta. I myślę, że jeżeli nie zrezygnujecie, to się sami o tym przekonacie. K: Dziękujemy, moim gościem był Łukasz Wawrzyczek, a ten podcast, który mieliśmy okazję usłyszeć, finansowany był w ramach programu Aktywni Obywatele z Funduszy EOG.

Projekt finansowany przez Islandię, Lichtenstein i Norwegię z Funduszy EOG w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny

Transcription of a podcast produced as part of the project:

Mission Participation: young citizen podcasters

Episode 40.

Host: Kamil Kwak (K)

Guest: Łukasz Wawrzyczek (Ł)

Łukasz Wawrzyczek – third-year political science student, employee of the Animus Foundation and the European Outcoucings Institute Foundation. In addition, he is a member of the student government. In the past, he was vice-chairman of the Youth Council of the City of Tychy and a councillor of the Youth Parliament of the Silesian Voivodeship. Outside of work and studies, he is interested in football and new technologies.

K: Hi, welcome to another podcast as part of the 'Mission Parycypacja’ programme, my name is Kamil, and my guest today will be Łukasz Wawrzyczek, an employee of the European Outsourcing Institute Foundation. Today with Łukasz I would like to talk about how from a volunteer, a person can become an employee of an NGO, along the way getting involved in many different initiatives. It’s worth introducing Luke’s profile a bit: a young, committed, handsome boy who, his entire teenage life, until now, has been involved in all sorts of organisations and initiatives, such as school self-government, student self-government, the youth city council, the provincial assembly, and now an NGO, already as a professional, employee. Luke, I wanted to ask you this question, what motivated you to even start? You’ve always been this high school junior, kicking a bale in the street, and suddenly you’re the treasurer, maybe class president – how did that start with you?

Ł: Hi everyone. Well, with me it really started in the second grade of primary school when I joined the scouts, and it was fun at first. And when I started having fun in the scouts, I also started moving up in the hierarchy, you could say, and then I was motivated to take action, not just for fun, but to actually start doing something, by an inner drive to act, an inner desire to do something new, because I simply started noticing certain things that could be improved – whether at my in middle school, whether it was in my class, whether it was in my high school. I started to see things like that to improve. I knew that if I didn’t get behind it, nobody will get on with it, so I decided that I had to take action myself. This is quite a recurring theme, however, that it’s often best to take matters into your own hands.

K: You have done a lot of different things in different areas over the years of being involved. However, you have to admit that the youth council vs. the parliament, vs, and working for an NGO, a non-governmental organisation, is a completely different story. Is this something that turns you on, or do you dislike stagnation? Do you not like doing the same thing all the time? Does does this kind of work suit you or do you not like it, do you have to deal with it somehow, change something, put your visions into practice?

Ł: In fact, there were a lot of these things of all kinds. Whether as you mentioned, whether youth council or youth assembly, school councils. Well, you could say that these are things of a completely different fairy tale. It’s like totally different things, but at the same time they’re also similar, because whether it’s an NGO or a youth council or local government, it’s based on doing something for something. The youth council is based on action for the city, the local government for the school, for the students and so on. Whether I sort of don’t like it in the sense of whether I sort of have a problem with it, do I like this kind of action? It suits me very much. Such a task-based approach to things. This is a common thing among all the things I’ve been involved in, that there is a very strong task-based approach to things, like now, in an NGO, for example, if you have a project, you know you have to implement it. Sometimes you sit on it for 12 hours, sometimes you sit on it for 16 hours one day, but on the second day you can spend only 3 hours. It’s all about getting things done. It was the same with the other things I was involved in. And I also think that if you like to act – if you’re a young person who likes to act but doesn’t know how to start – I think you should go to the local government and see if it’s the kind of work that suits you, if it’s the kind of task-based approach that suits you, that something has to be done, because then you’ll find out whether it’s for you or not.

K: I would agree, absolutely. Here it’s also worth adding, because the whole idea of our podcast, of why we sit here and talk to you, is to inspire our listeners a little bit. And like Łukasz said, if we don’t sign up to some NGO, if we don’t run for school or student government, of course we’re not going to convince ourselves. But you can’t be discouraged, not every organisation, not every youth council is for everyone, not everyone likes to sit in a session of the city council and listen about the budget and propose their own some changes or take an interest in their city, maybe they’re not interested in that, maybe they’d enjoy this kind of work more, whether it’s remote or physical in some organisation and the question for you is – has the multitude of options where you can get involved, has that motivated you more or has it overwhelmed you a little bit more?

Ł: It motivated me personally. Because there are a lot of these options in today’s world. Whether it’s the local government, or even scouting, or some kind of non-governmental organisation where you can start to be a volunteer. In the organisation I’m currently working for, I also started out as a volunteer to help with activities. For me personally, this multitude of these options motivates me, especially as I still recall those 5 years ago, 6 years ago, when I started to really act, there weren’t that many, some of these things were just developing. They were just in their infancy, they weren’t yet such concrete options, they had to shape themselves at the beginning. Now we have more and more of these options and I think young people could benefit from them. What is also our task? To not overwhelm them too much. We have a lot of things, a lot of information being thrown at young people at the moment, and yet if we start attacking them with slogans „act!”, „you have an option here and here”, it can actually overwhelm them a little bit, especially because sometimes in order to act, it’s enough to get three or four of your friends together who, I don’t know, want to put up or renovate a swing on their estate and that’s already a good start for action.

K: Yes, just such a proverbial swing can be a very good start. It might seem like a very small thing, but given that the majority of citizens

are not involved in community affairs at all, if everyone took care of one swing, it would work better.

Ł: Especially because if I can say one more thing here, something that I have also noticed over the years of my activities you could call it that. It is that young people want to get involved, not all of them of course, but there are a lot of young people who want to get involved. Very often they don’t know how, or they just don’t see the options. Now this is changing, because in fact NGOs have started to reach out to these young people who want to get involved. In the past, unfortunately, this was not the case. I know that the foundation I currently work for offered us workshops. I think it paid off, but still, this kind of activity is quite important, especially for young people, because it can also shape these young people into decent citizens.

K: That’s why programmes like 'Mission Participation’ are created, where young people can listen to and be inspired by other people. There remains another pain point that has been tormenting me, probably you too, and the young people I have the opportunity to talk to at various workshops or meetings. It’s all nice to be involved, you can get involved in the Council, everyone is keen, of course, but there remains just one problem with getting involved. A lot of young people would rather just go to work. What would you say to such people who might already go to work because it doesn’t pay to be a volunteer, your advice to them?

Ł: This is a very good question. I have been asking myself this for a long time now, that I would actually like to have some material benefit from this, especially in the form of money. During this activity, you also start to see that money is not everything. I would like to say to young people I understand that everyone would like to make money. I understand that everyone would like to earn I understand that everyone would like to earn their first money, would like to go on holiday somewhere, as you mentioned before, or things like that, but that doesn’t mean you have to give up being a volunteer. from being a volunteer. I myself am now studying and working, I am able to combine that. I also know that if you really want to get involved and at the same time want to earn money and study, you can do it, you just have to plan it well. If you feel in yourself the vein of such an activist, a community worker Don’t give up, because eventually you will find a way to make a living out of it, to go on your holidays. just don’t give up when you get burnt out, when you think that you don’t need it anymore because it doesn’t bring any money, because money will come eventually. And in an activity like this, money is not the most important thing.

K: So as not to discourage people who may not be able to define their own vein, the soul of an activist, the third sector also needs accountants, financially literate people, so if that’s what you’re into, you can look for a job. Working in associations, foundations and the third sector in the broadest sense of the word, has the advantage, and I would call it an advantage, that both I and the third sector can work in the third sector. I would call it an advantage that both you and I started out as volunteers in organisations where we are now employed – it gave me the opportunity to find out what it’s like and what such work looks like, whether I like it at all. Did you have a similar thing or was it such a broad trial period for you, it’s just hard to call it a trial period. What would you call it?

Ł: Probationary period is not a good statement, but it’s the closest to such a corporate sector, you can call it a trial period, but it’s more of a trial period for yourself, whether this is really it, whether you feel good about it, whether it’s such an activity, because without fooling yourself, the activity in the Foundation is nothing like the corporate activity, such an ordinary company. In an ordinary company you don’t think about such things as pro-social action, as part of your work, as you do in an NGO. And this voluntary work beforehand, I would call it a test, an exam for you – maybe it’s an exam, maybe young people will understand – whether it’s good for you, whether it’s the direction you really want to go in, because it’s not for everyone. I don’t want to demotivate anyone here, of course, but some people just prefer to operate on the principle: everything fixed from the beginning, rigid working hours, elegance. Sometimes it doesn’t work like that in an NGO. Sometimes it looks like: one day you do 12 hours, the next day you do three hours. It’s not for everyone. Being a volunteer also pays to see if it’s for you.

K: In my opinion, this is what makes the 3rd sector stand out the most for people who are more socially committed, but also perhaps more involved in such humanist themes. There are many foundations and associations, from animal rights to religious or educational organisations or those working within the European Union. Not only do each of these organisations do different things, each of these organisations operates in a different way, then there are the staff, the responsibilities, which are not overwhelming, but so motivating. I, for example, today am a journalist, I record a podcast in a professional studio, yesterday I was an expert on Excel and Word, the whole Office suite, last week I was moderating a website, so some HTML adventures found me, I was also writing Facebook posts today. I’ve enjoyed it, it’s developing for sure. Of course in each of these areas I’m not an expert, I’m learning. I also have help if I need any and it might not be for everyone, it can be overwhelming. How have you, over actually how many years – six, seven, eight – of your operation coped with this lifestyle?

Ł: The way I dealt with it was simply to treat it as an option. Just to see if it is for me. You mentioned that yesterday you were an Excel expert, today you are a journalist. I can say that I never expected part of my job to be creating graphics in Canva, or infographics, or some such thing in Canva, I never expected that, and yet now it’s quite a big part of my job, at least for the last time. Here I’m doing some Excel, or translating some documents for work, or some stuff like that. There’s definitely a multitasking that I feel, at least, doesn’t happen in other jobs, because you’re more specialised there though. I have the impression that for young people this can also be an excellent opportunity, because however at school you know that you are a humanist, mathematician, physicist, biologist, and in such an NGOs you have the chance to see what you specialise in even more and you can find something you like even more and you can find it even more, this special department of yours, for example, you’ve never had the opportunity to do things in Canva, and suddenly it turns out that you’re very good at it and your job is to do things in Canva that are very useful, that are very cool and like where else could you discover that? Because in a corporation, though, no one, your boss, your manager, is going to come up to you and say to you, „Listen, I need you to make me six infographics at the moment about youth participation. Well, that’s not going to happen there.

K: Continuing the theme, what was the most unexpected, crazy thing you came across at work?

Ł: In that sense a crazy, unusual thing to do, that’s a tough question….

K: Was it perhaps a trip, something in the office, some unusual, out-of-the-ordinary task, an email from your supervisor what needs to be done.

Ł: As crazy as you’ve directed me now, I have to admit that these were my first solo trips abroad for work. As we know, something to encourage young people with, NGOs very often offer trips abroad as part of projects for different training and things like that. I remember the first time I went abroad alone, as a leader, it was to Spain then, I felt it was a new challenge for me. I felt that it was something unusual for me and maybe for a moment I had a moment that I was a little bit afraid’, because it is Spain after all, very far from home, but nevertheless it is some kind of new adventure. You just have to treat it as an adventure. I coped. Or how, for example, I travelled to Estonia all by myself, first by plane to Latvia, then from Latvia by bus to Estonia. When you haven’t had the opportunity to experience it yourself before, because it’s usually someone going with you, or it’s a trip organised by friends, things like that, it’s easier. Here, when you’re on your own and you have that responsibility, it’s something completely different. And that was probably the craziest thing for me, that all of a sudden, at the age of twenty-two, twenty-one, I’m flying alone somewhere abroad, some project, it was actually crazy.

K: My such a clash with reality was when I hadn’t thought about it before, I was just going somewhere for a work trip, my first solo one it was. I flew to Finland in a group of people who were a bit older, also involved in youth participation and all of a sudden I realised what was going on, I asked myself what was going on, because I realised that I was in a room in the Parliament, in the Helsinki Centre, where an international group was talking to two Finnish MPs and I was talking about something. When I finished speaking I sat down and in that seat where the MPs and MEPs sit, I asked myself „What’s going on?”, I thought to myself, I’m at work right now. That thought calmed me down a bit, but yes, it is something that winds a person up.

Ł: Here, too, you have to admit that it is actually something amazing when in this job you meet very different people in different positions. As you mentioned, once at work you suddenly meet MPs on a project, here somewhere you suddenly meet a mayor, here somewhere you meet someone else, it’s also a form of learning. These are older people, also more experienced people, and working in an NGO gives you such opportunities to learn from other people internationally, to learn a bit of a different perspective.

K: Ending already this short chat of ours, two quick questions for you Luke: Is it worth trying, being a volunteer, is it worth trying to test yourself?

Ł: Yes, it is worth it.

K: Second question. If we like it, but there will be financial conundrums, thoughts, is this road, bumpy road, volunteer, employee, worth our commitment and time?

Ł: Yes, it is worth it. And I think that if you don’t give up, you will find out for yourself.
K: Thank you, my guest was Lukasz Wawrzyczek and this podcast we had the opportunity to hear was funded by the Active Citizens programme from the EEA Funds.

Project funded by Iceland, Liechtenstein and Norway through the EEA Grants under the Active Citizens Programme – Regional Fund